niedziela, 22 kwietnia 2018
Stargate SG-1 sezon 8
Sezon ósmy okazał się osłodą po siódmym. Wszystko tu jest tak, jak powinno. O'Neill zostaje generałem, a Carter dowódcą SG-1. Odcinki mi się naprawdę podobają. Pojawia się Vala (wreszcie), jest fajny motyw z Maybournem (myślałam, że go już nie zobaczymy), SG-1 zdobywa wehikuł czasu i oczywiście go używa. I to w jakim celu? Żeby ukraść ZPM z przeszłości. Haha! Oczywiście następują pewne zawirowania i dostajemy alternatywną rzeczywistość. Ten odcinek spokojnie można uznać za legendarny. Podoba mi się też sposób w jaki zostaje pokonany Anubis, sprzymierzenie się z Baalem i walka z replikatorami. Serio, nie ma się tu za bardzo czego doczepić. Może jedynie motyw z daniem się zrobić w bambuko przez replikatora był trochę przesadzony. Serio, po tylu latach SG-1 byliby wciąż tak naiwni? Ale tak poza tym, nawet te słabsze odcinki nie był aż tak głupie, by nie dało się ich oglądać, więc za ten sezon należą się wielkie brawa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz