sobota, 14 kwietnia 2018

Stargate SG-1 sezon 7

Mówiłam, że mam nadzieje co do siódmego sezonu? Haha, co za naiwność! Siódmy sezon jest jeszcze gorszy od szóstego, dlatego ta notka będzie rekordowo krótka, bo po prostu nie ma o czym pisać. Większość odcinków to totalne średniactwo, a pod koniec sezonu (nie liczę dwóch ostatnich odcinków) dostajemy po ryju takim gównianym kombo i rekordową ilością wątków politycznych, że żal za dupę ściska. Jedyne świetne, w moim odczuciu odcinki to "Revisions" (to z kopułą na toksycznej planecie) i sama końcówka sezonu. Na dodatek ginie fajna postać. Ale jest jeden plus: w tym sezonie Daniel przestał mnie wkurzać. Chyba umieranie mu dobrze zrobiło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz