niedziela, 10 lutego 2019

Top5 mang&anime, które nadawałyby się na wersję aktorską

Na wstępie chciałam wyklarować parę niejasności, które mogą wyniknąć z tej listy. Po pierwsze wcale nie uważam, że film to coś lepszego od anime, bo gdyby tak było, to oglądałabym więcej filmów niż anime, a tak nie jest. Mówię o tym, bo przypomniało mi się, jak kiedyś ktoś mi zarzucił, że faworyzuję film jako formę przekazu, bo lubię rozważać ewentualne wersje aktorskie mang lub anime. Otóż nie. Ja po prostu zawsze tak miałam, że jak czytałam fajne książki, mangi, grałam w gry to lubiłam sobie wyobrażać jakby to wyglądało jako film. Nie wiem czemu, po prostu mój mózg tak ma. I zdaję sobie sprawę, że jest wiele osób, które są strasznie przewrażliwione na punkcie swoich ulubionych animców i jakakolwiek forma adaptacji jest dla nich profanacją. No cóż, każdy ma prawo do własnego zdania. Zdaję sobie sprawę, że większość adaptacji m&a do tej pory nie powalała, ale myślę, że to nie przez to, że m&a się nie nadaje jako materiał do adaptacji, tylko po prostu twórcy filmowi wciąż mają w tym zbyt małą wprawę. Pomyślcie np. o komiksach z superbohaterami. Kiedyś filmy na ich podstawie były w dużej mierze nieudane i raczej nie traktowano tych komiksów jako dobry materiał na filmy dla szerszej publiczności. A co mamy teraz? Wielki renesans filmów z superbohaterami, które są oglądane i cenione przez miliony ludzi na całym świecie. Czy kiedyś tak będzie z adaptacjami anime? Nie wiem, ale uważam, że jak się chce, to się da.
Przepraszam za ten trochę przydługi wstęp, ale jeszcze jedna, mała sprawa do wyjaśnienia zanim zaczniemy. To jest lista anime, które moim zdaniem najbardziej nadają się na to, żeby zrobić z nich udaną adaptację filmową, ale niekoniecznie są to anime, których adaptację najbardziej chciałabym zobaczyć. Co nie zmienia faktu, że moje lubienie poszczególnych serii też na pewno miało wpływ na kształt tej listy.



5. Banana Fish


Akcja tej serii rozgrywa się głównie w Nowym Jorku. Mamy tu młodego Japończyka oraz nastoletniego przywódcę gangu, chłopaka, który jest własnością mafijnego bossa. Obaj młodzieńcy zaprzyjaźniają się, ale niestety razem wplątują się w spore problemy. Pojawia się też motyw narkotyku, używanego w niecnych celach oraz intryga na wysokim szczeblu. Nie brakuje tu scen akcji, a kino sensacyjne cieszy się przecież popularnością od dawna. Są też postacie z różnych grup etnicznych, a to jest, moim zdaniem, na czasie. Dlatego wydaje mi się, że taka adaptacja bardzo sprawdziłaby się jako kooperacja zachodu z Azją. Pewnie zauważyliście, że czasem jest tak, że Amerykanie robią adaptacje mang lub anime, których akcja toczy się w Japonii, zaś Japończycy z jakiegoś powodu wybierają te, w których większość postaci to nie Azjaci. I wtedy rodzi się pytanie: Czemu się po prostu nie zamienią? No to tutaj nie byłoby tego problemu, gdyby połączyć siły. Wszyscy mogliby być usatysfakcjonowani.

4. Rainbow: Nisha Rokubou no Shichinin


Tutaj wkraczamy w bardzo mroczne klimaty, choć i Banana Fish do lekkich nie należało. Tym razem mamy serię, której akcja toczy się w Japonii w latach 50tych i opowiada o nastolatkach, zmuszonych walczyć o przetrwanie w poprawczaku. Fabuła wybiega nieco bardziej w przyszłość, więc poznajemy też ich dalsze losy, ale w dużej mierze wpisuje się to w stylistykę historii więziennej. A filmów i seriali o więzieniu jest całkiem sporo, co ewidentnie pokazuje, że ludzi taka tematyka interesuje. Mało tego, istnieje już film, który jest w bardzo podobnym klimacie do „Rainbow”, czyli „Uśpieni”, więc czemu miałoby to nie wypalić w wersji japońskiej, zwłaszcza, że ten materiał daje fabularnie znacznie większe pole do popisu. Myślę, że wiele osób na całym świecie dałoby się wciągnąć w tę historię, zwłaszcza że mamy tu gamę naprawdę złożonych, interesujących i bardzo różniących się od siebie postaci.

3. Steins;Gate


Nie byłabym sobą, gdyby na liście nie pojawiło się coś z dużą ilością postaci żeńskich. Myślę też, że nie byłabym sobą, gdybym pominęła coś o maszynie czasu i efekcie motyla. W zasadzie w tym anime nie ma zbyt wiele fizycznego podróżowania w czasie, ale jest bardzo ciekawy motyw zmieniania pewnych rzeczy w przeszłości tak, że powstają alternatywne wersje teraźniejszości. Wiem, że wiele osób lubi taką tematykę, a do tego dochodzi jeszcze wątek romantyczny, więc każdy znalazłby coś dla siebie. Motyw zmian w teraźniejszości, by uchronić nas przed mroczną przyszłością, też jest raczej znany i lubiany. Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia. Mam wrażenie, że niektóre adaptacje anime zaliczają klapę, bo z jednej strony są za mało „animcowe” dla hardcorowych fanów, a z drugiej zbyt hermetyczne dla ludzi spoza fandomu. W „Steins;Gate” mamy trochę typowo „animcowych” elementów, ale też fabułę, która mogłaby trafić do szerszej publiczności, dlatego uważam, że ta seria zaadaptowana w odpowiedni sposób mogłaby połączyć te dwa światy.

2. Tiger&Bunny


Powiem szczerze, dziwnym dla mnie jest, że taki film jeszcze nie powstał. Jednak w trakcie tworzenia tej topki dowiedziałam się, że wersja hollywoodzka jest w planach. Mam nadzieję, że dojdzie do skutku. Pożyjemy, zobaczymy.
Jak już wspominałam we wstępie, obecnie mamy istny renesans filmów o superbohaterach i oglądają je nie tylko fani komiksów. Popularność zdobyły też filmy nieco prześmiewcze, jak np. „Deadpool” i prawdę powiedziawszy seria „Tiger&Bunny” też trochę taka jest, bo opowiada o świecie, w którym superbohaterowie to celebryci, a ich praca jest traktowana jako reality show. Nie brakuje też podobieństw z „X-men”, bo supermoce są wytłumaczone czymś w rodzaju mutacji występującej u niektórych ludzi. Zaś sam Tiger w swoim pancerzu przypomina trochę Ironmana.
Naturalnie aby taka adaptacja się udała, twórcy musieliby iść na parę kompromisów, ale w adaptacjach chyba zawsze o to właśnie chodzi. Jeśli wziąć pod uwagę kilka ewentualnych poprawek, to byłby naprawdę idealny materiał na film na miarę naszych czasów.

1. Berserk


Ta manga jest praktycznie stworzona do tego, żeby zrobić na jej podstawie film. Żyjemy w czasach, w których dark fantasy nie jest już chyba nikomu obce. „Gra o tron” czy „Wiedźmin” pokazały wszystkim, że fantastyka nie jest tylko dla dzieci, młodzieży i dziwaków. Że tytuły skierowane do dorosłych też mogą się sprzedać. Że wcale nas tak bardzo nie szokują przepełnione przemocą historie o czarach i demonach. Mało tego, wydaje mi się, że „Berserk” jest właśnie mangą, która doskonale przemówiłaby do osób nieinteresujących się japońskim komiksem, bo bardziej wpisuje się w stylistykę zachodnich opowieści fantasy, rozgrywających się w świecie a'la średniowiecze.
Myślę, że jeden film, to byłoby za mało. Tu aż się prosi o trylogię i jestem przekonana, że gdyby zrobić to porządnie, to każdy taki film odniósłby ogromny sukces. Prawda jest taka, że już od dawna na niego czekam i doczekać się nie mogę. Może zamiast brać to, co najlepiej wychodzi Japończykom i maścić to potem okrutnie, lepiej byłoby sięgnąć po coś, co właśnie idealnie sprawdziłoby się jako film zachodni z wielkim budżetem i rozmachem? Mam nadzieję, że ktoś kiedyś na to wpadnie i że uda się taki projekt zrealizować, choć boję się, że po zbyt wielu niewypałach, studia mogą zacząć być bardziej niechętne do sprzedawania praw autorskich.

Podsumowując, to nie tak, że pewne mangi czy anime koniecznie muszą mieć swoje wersje aktorskie, bo często dobrze radzą sobie same. Ale pamiętajcie o jednym. Film zawsze trafi do szerszego grona odbiorców niż manga czy anime, więc gdyby umiejętnie wybierać materiał na adaptacje filmowe, możliwe, że więcej osób zainteresowałoby się japońską animacją, a wtedy zyskaliby wszyscy.