tag:blogger.com,1999:blog-13090654429157043802024-03-12T19:31:33.063-07:00Nietajne szerokie przemyślenia głębokieVampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.comBlogger54125tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-63629045075623129122021-02-28T03:10:00.001-08:002021-02-28T03:10:30.170-08:00Co u mnie - aktualizacja<p> Ten post będzie pewnie chaotyczny, jak moje myśli, ale spróbuję. Zacznę od tego, że mam nerwicę, którą leczę lekami antydepresyjno-przeciwlękowymi. Pierwsze leki mi nie weszły. Miałam fazę jak po amfetaminie, nie mogłam spać i czułam się strasznie. Gdyby nie moje problemy ze szczęką i bóle napięciowe, to pewnie bym to jakoś przetrwała, póki te efekty by ustąpiły, ale że branie tych leków sprawiło, że po całym tym postępie, który wypracowałam, musiałam zrobić kilka kroków w tył, postanowiłam je odstawić. Na razie z obecnymi lekami jest okej i mam nadzieję, że jak do tej pory nie działy się dziwne rzeczy, to już nie będą się dziać. Mam jeszcze lek doraźny, na wszelki wypadek, gdyby było źle, i nie mam pojęcia, jak na mnie zadziała, ale póki go nie biorę, nie ma co się martwić na zapas. Kolejna rzecz, która daje mi pewną nadzieję, to fakt, że zarejestrowałam się do fizjoterapeuty stomatologicznego. Szkoda tylko, że tak późno dowiedziałam się, że coś takiego istnieje. Ale ja generalnie zbyt wiele rzeczy robię za późno. Psychiatra (tym razem z polecenia) zdziwił się, że dopiero teraz do niego przyszłam. I w sumie to prawda, strasznie długo z tym zwlekałam. Moje problemy nie zaczęły się w tym roku, ani nawet w zeszłym. Przecież nie raz były takie dni, kiedy płakałam albo bardzo przejmowałam się "głupimi rzeczami", ale nic z tym nie robiłam, bo sobie mówiłam, że po prostu mam taki charakter, albo że to tylko gorszy okres i przejdzie. Ale takie rzeczy same nie przechodzą, dlatego chciałam powiedzieć wszystkim tym, którzy borykają się z problemami emocjonalnymi, żeby nie bali się szukać pomocy. Nie zwlekajcie, nie czekajcie aż będzie bardzo źle. Wiem, co wam będą mówić ludzie i jakie sygnały będzie wam wysyłać społeczeństwo. Mnie też jeszcze do niedawna mówiono, że nie potrzebuję żadnego psychiatry, a już na pewno bez sensu brać leki. No bo wiecie, wystarczy trochę sportu, ciekawe hobby i nie myślenie o złych rzeczach. I wam przejdzie. I nie mam za złe osobom, które bagatelizowały mój problem, bo ja sama długo ukrywałam, jak jest źle. Bo nie chciałam okazać słabości. Bo to wstyd pokazać, że coś ci dolega, a już w szczególności jeśli to ma związek z głową. Ale wiecie co, to są wszystko bzdury. Tak jak to nie jest wstyd, kiedy ma się chory jakiś narząd, tak to nie jest wstyd, kiedy ma się problemy z głową. Dlatego, kiedy czujecie, że coś się dzieje, idźcie od razu po pomoc i nie zwracajcie uwagi na to, co mówią ludzie. A będą wam mówić. Będą wam mówić, że przesadzacie, że cudujecie i, że macie głupie problemy. Społeczeństwo będzie wam wciskać, że jak idziecie do psychiatry, to jesteście świrami i patologią. Ale to trzeba olać. Zasługujecie na pomoc i na bycie szczęśliwymi. Na swoim monitorze przykleiłam sobie kartkę z trzema podpunktami: "1. Kochasz siebie! 2. Jakby coś się działo, zawsze uzyskasz pomoc. 3. Jesteś silna i dasz radę!" Czy to zawsze pomaga? Nie zawsze, ale liczę na to, że z czasem będzie pomagać częściej, a któregoś dnia może w ogóle nie będę potrzebować tej kartki. I wiem, że będzie jeszcze wracać coś, co ja nazywam "złą fazą", kiedy będę tracić wiarę we wszytko i będzie mi się wydawało, że nie ma dla mnie żadnego ratunku, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ważne, żeby korzystać w pełni, kiedy jest "dobra faza" i ładować baterie.</p><p>Jest jeszcze jedna rzecz, co do której chciałam was prosić o radę. Już od dawna rozważam zapisanie się na kurs chorwackiego, ale ciągle zwlekam, bo mam wątpliwości, czy dam radę, a kurs rusza już w najbliższy czwartek i dużo czasu na decyzję nie zostało. Lekcje są online, więc mogłabym mieć poczucie bezpieczeństwa we własnym domu, a z drugiej strony boję się presji, bo jednak to spora suma pieniędzy, a ja mam myśli w stylu: "co jeśli akurat wtedy dostanę zwały i nie dam rady" albo "co jeśli znowu stracę wiarę i poczucie jakiegokolwiek sensu". A z drugiej strony może to by właśnie dało mi jakieś poczucie sensu? Moja niestabilność jest tutaj problemem, ale z drugiej strony coś trzeba robić z życiem.<br /></p>Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-72112569600780007012021-02-08T07:59:00.000-08:002021-02-08T07:59:08.723-08:00W końcu to się stało<p> Jeszcze do niedawna myślałam sobie, że ja to w sumie mam życie, które mnie rozpieszcza i jestem nieźle rozpuszczona skoro nie umiem go docenić. Czasem wpadałam w doły, bo coś mi nie pasowało, czułam, że jestem nieco rozchwiana emocjonalnie, ale kiedy gorsze chwile mijały, okazywało się, że w zasadzie to wszystko układa się po mojej myśli i chyba jestem jakaś głupia, że coś mi nie pasuje, albo narzekam. Czasem bałam się różnych rzeczy, chociaż nic złego się tak naprawdę nie działo. Na zdrowie w sumie też nie mogłam narzekać i czasem myślałam sobie, że nie może być wiecznie tak dobrze, że coś w końcu się stanie, coś mnie w końcu dopadnie, że przestanę cieszyć się normalnym życiem. Ale kiedy, co... jak to będzie?</p><p>Zaczęło się od bólu zębów. Myślałam, że wystarczy tylko załatać dziury i już będzie po problemie. Ale problem nie mijał, zrobiłam prześwietlenie i okazało się, że mam starte zęby i zanikające kości. Wszystko efekt nerwicowego zaciskania szczęki, którego nawet nie byłam świadoma. Sposobem na to jest chodzenie w szynie relaksacyjnej, którą mam już od ponad tygodnia, ale czy to szybko rozwiązuje problem? Nie. To miesiące dochodzenia do siebie. Na domiar złego częste doświadczanie bóli doprowadziło mnie do depresji i stanów lękowych, które obecnie próbuję leczyć tabletkami i terapią, ale to również długi proces i nie wiem jak będzie.<br /><br />Czasem mam lepsze dni, takie kiedy czuję się jak człowiek i jestem dobrej myśli, kiedy mówię sobie, że dam radę i kiedyś wróci normalne życie. Ale są też ciężkie dni, kiedy zaczynam się bać i wątpić czy dam radę i czy kiedykolwiek z tego wyjdę. W ostatnim tygodniu była pewna poprawa, ale to nie jest stała sytuacja. Nigdy nie wiem, co będzie następnego dnia, lepiej czy gorzej? Wiem jedno, wreszcie uświadomiłam sobie jak bardzo nie doceniałam normalności, jak wielu rzeczy nie rozumiałam, na jakie głupoty narzekałam.</p><p>Nie piszę tego wszystkiego, żeby się nad sobą użalać i wzbudzać waszą litość. Piszę to, ponieważ chciałam się czymś zająć, zrobić coś konstruktywnego i przy okazji wytłumaczyć swoją niską aktywność na forum. Może powinnam pisać częściej? Początkowo myślałam, że napiszę o tym, jak już będzie wszystko dobrze i potraktuję to jedynie jako złe wspomnienie, ale uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia, kiedy to minie. Może za tydzień już będzie dużo lepiej, może za miesiąc, a może za pół roku, a może... Nie. Nie uznaję słowa "nigdy". Muszę dać radę, muszę. Ktoś kto borykał się z czymś dużo poważniejszym, powie, że to nic takiego, ale dla mnie to największe wyzwanie w moim dotychczasowym życiu.<br /></p>Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-1665668995720511792020-12-13T03:14:00.000-08:002020-12-13T03:14:39.463-08:00Dobre rzeczy - cz. 4 - świąteczne ozdoby<p> Najbardziej w świętach lubię dwie rzeczy - szykowanie pyszności oraz dekoracje. Tak, wiem, płytka ze mnie osoba, ale właśnie takie coś daje mi radość. Uważam, że powinno się to robić przynajmniej 4 razy w roku, na każde przesilenie, oczywiście w wersji dostosowanej do sezonu, ale to temat na dłuższy wywód, a nie o tym dziś chciałam napisać, więc skupię się na tych ozdobach, które wszyscy dobrze znamy.</p><p>Zawsze lubiłam świecące się rzeczy i dalej tak mam, więc światełka na choinkę to podstawa. Ogólnie jestem dość pedantyczna jeśli chodzi o dekoracje, wszystko musi do siebie pasować stylem i kolorem. Wolę światełka jednolitej barwy oraz proste bańki bez obrazków, co najwyżej jakiś brokat może na nich być. Aczkolwiek mam dwie takie fikuśne, które bardzo lubię, bo dostałam je w prezencie: kotek i statek. Mimo fantazyjności barwy mają dość jednolite, bo srebrno-złote i to mi idealnie pasuje, bo w salonie lubię mieć choinkę w tych kolorach. Do sypialni wstawiam sobie taką w żywszych barwach, ale też z dość skromnymi ozdobami. Najbardziej lubię robić sobie siestę przy zaświeconej choince. To takie super odprężające.</p><p>Ogólnie lubię patrzyć co się gdzie świeci, nawet w oknach domów. Spacer ulicą, gdy można podziwiać ładne światełka jest dużo przyjemniejszy niż normalnie, mimo chłodu, którego tak nie lubię. Czasem zastanawiam się, jak to jest obchodzić święta w Australii, gdzie jest wtedy lato. Czy ozdoby tam są bardziej dostosowane do sezonu letniego... ach, no i znowu wchodzę w temat dekoracji na inne przesilenia. Cóż, może napiszę o tym coś więcej w innej części. W każdym razie ja nie potrzebuję białych świąt. Ważne, żeby świeciło się dużo ładnych świateł.<br /></p>Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-53643849688800601402020-11-27T07:14:00.002-08:002020-11-27T07:14:53.272-08:00Dobre rzeczy - cz. 3 - Minecraft<p> Tak się składa, że ostatnio wróciła mi faza na Minecrafta i nie jest to coś niezwykłego, ponieważ dzieje się tak średnio co kilka miesięcy. To jest gra, która się nigdy nie nudzi. To znaczy, może się znudzić tymczasowo, jak na przykład zrealizuję jakiś pomysł i nie mam nowego, ale wystarczy zrobić sobie przerwę i prędzej czy później na pewno pojawi się kolejny. Do tego do MC co jakiś czas wychodzą nowe aktualizacje, więc jak się wraca do gry po dłuższej przerwie, zawsze czuć powiew świeżości.</p><p>To co najbardziej lubię w tej grze to fakt, że można samemu decydować, jak chce się w nią grać. Nie ma tak, że coś trzeba, albo że gra każe ci postępować w określony sposób. Istnieje całkowita dowolność i to mi bardzo odpowiada, bo nigdy nie lubiłam, jak mi się coś narzuca. W zależności na co mam ochotę mogę grać na trybie kreatywnym i tylko budować, albo robić sobie survival. Do tego istnieje możliwość wygenerowania określonego typu świata i tu się zaczyna prawdziwa radocha. Wiadomo, po tylu latach grania klasyczna rozgrywka może się znudzić i szuka się wtedy nowych wyzwań. Lubię sobie tworzyć światy, które wyglądają jak obce planety. Grałam już kiedyś na pustynnej planecie, na planecie wyglądającej jak Księżyc, a teraz gram na planecie pokrytej zamarzniętym oceanem. Do tego jak gram na trybie przetrwanie, lubię sobie wymyślać do tego fabułę. Np. że jestem rozbitkiem na obcej planecie, albo że mam misję z Ziemi, żeby założyć kolonię na nowym świecie. Ta gra jest jak klocki lego, działa na wyobraźnię i to jest takie super. Mam tylko żal, że zostały uproszczone ustawienia w tworzeniu nowych światów i nie da się już tak naudziwniać jak kiedyś. Nie rozumiem tego. Ale nie będę narzekać, bo to seria o dobrych rzeczach. A dobre jest to, że wreszcie chce mi się w coś grać. I wiem, że pewnie za jakiś czas znowu mi się znudzi i znowu będę czekać kilka miesięcy, żeby wrócić do MC, ale to nic nie szkodzi. Fajne jest to, że po dłuższej przerwie można odpalić swoje stare projekty i wtedy nawet samo zwiedzanie daje mnóstwo radości.<br /></p>Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-90315716181576320862020-11-18T03:33:00.001-08:002020-11-18T03:33:19.015-08:00Dobre rzeczy - cz. 2 - Społeczność forumowa<p> Nie chodzi mi o samo <a href="http://forum.vampirciowo.pl/" target="_blank">forum</a>, ale o grupę osób, które je tworzą. Ostatnio i tak nic nie czytam, ani nie piszę, więc na ten moment sama twórczość zeszła na drugi plan, ale ludzie pewnie nigdy mi się nie znudzą. Tak naprawdę bez nich to forum nie miałoby żadnego sensu. Dla nich chce mi się je odwiedzać. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć, jeśli chcę o czymś porozmawiać. Czasem może mam wrażenie, że nie udzielam się wystarczająco często, ale nawet jeśli nic nie piszę, to jestem obserwatorem i samo czytanie rozmów innych potrafi poprawić mi humor. Czasem się zdarza, że ktoś kogoś zirytuje, ale to nic, zawsze się jakoś potem dogadujemy.</p><p>Może kiedyś uda się jeszcze urządzić jakieś spotkanie forumowe. Nie musi być w moim mieście, jest wiele miejsc w Polsce, które chciałabym jeszcze odwiedzić. A nawet jeśli nie spotkamy się wszyscy osobiście, to nic nie szkodzi, bo wspólna rozmowa na forum też daje dużo satysfakcji. Może to mnie trochę ogranicza, bo jakoś tracę potrzebę udzielania się w internecie gdziekolwiek indziej, ale taka już jestem i na ten moment wystarczy mi ta mała garstka osób, do których mam zaufanie. Mam nadzieję, że pozostaniemy w dobrych stosunkach na długie lata.<br /></p>Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-16539890807557132702020-11-11T02:47:00.003-08:002020-11-11T02:50:08.126-08:00Dobre rzeczy - cz. 1 - kanał Roberta Makłowicza<p> Nie jestem odosobniona w twierdzeniu, że przeniesienie się Makłowicza na YouTube, to jedyna dobra rzecz, która się wydarzyła w pandemii. No... pewnie nie jedyna, ale wiecie, o co mi chodzi. Nawet jeśli nie jesteście fanami, to chyba większość z was przyzna, że Robert Makłowicz to klasa sama w sobie. Jego kanał jest mi osłodą od samego początku jego istnienia. Co tydzień w piątek o godzinie 17 pojawia się coś wyczekiwanego, coś na początek weekendu i na pocieszenie w tym trudnym okresie. Nawet jeśli podróże na jakiś czas muszą zostać wstrzymane, mnie to nie przeszkadza, jeśli pan Makłowicz dalej będzie kontynuował swoją serię, chociażby z domu. Może cały odcinek przegadać o czymkolwiek, nie dbam o to, i tak się zawsze dobrze słucha.</p><p>Cieszę się, że po raz kolejny widzimy dowód na to, że telewizja tak naprawdę to przeżytek, który nie ma już nic do zaoferowania. Nie potrzeba jej, żeby móc oglądać swoich idoli. Mało tego, uważam, że taki kanał jak ma właśnie Makłowicz jest dużo wartościowszy od tego, co oferowała telewizji, bo nikt nie narzuca mu wizji, nic nie musi być wyreżyserowane, widać tu przede wszystkim pasję i prawdziwość. I oczywiście nietaktem byłoby nie podać linku do tego arcy interesującego kanału: <a href="https://www.youtube.com/channel/UCCT_JGIn9I9FS6OTzzqWEew " target="_blank">https://www.youtube.com/channel/UCCT_JGIn9I9FS6OTzzqWEew </a><br /></p><p>Pewnie powinnam napisać coś więcej, ale prawdę powiedziawszy, czy jest to potrzebne? Kanał broni się sam. Jeśli chcecie poznać nowe potrawy, nowe miejsca i może samemu nauczyć się coś ugotować, albo po prostu chcecie posłuchać kogoś, kto ładnie opowiada, to jest to miejsce dla was. Kto wie, może kiedyś ja również odwiedzę miejsca, pojawiające się w niektórych odcinkach. <br /></p>Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-45965438696673903942020-11-09T03:38:00.001-08:002020-11-09T03:38:47.908-08:00Nie mam pomysłu... a może jednak...<p> Przyznam szczerze, że ostatni rok był dla mnie twórczym dnem i nie jest to tylko związane z pandemią. Pamiętam czasy, kiedy nawet na wakacjach potrafiłam mieć taką wenę, że zamiast spędzać czas na zewnątrz i integrować się z ludźmi, wolałam siedzieć i pisać. Teraz, jak jest wręcz wskazane, żeby siedzieć w domu, to nie mam weny absolutnie na nic. Co prawda zdarzały mi się małe przebłyski pomysłów na to, co można by wrzucić na bloga, ale za każdym razem, po bardzo krótkim czasie dochodziłam do wniosku, że w sumie to bez sensu, że po co, nie chce mi się, nie mam ochoty się dzielić przemyśleniami itp. I nie ukrywam, że tym razem też przychodziły mi do głowy myśli, żeby sobie darować, ale stwierdziłam, że nie, chcę wreszcie coś napisać na blogu, choćby to miało być mega niekonstruktywne.</p><p>Generalnie pomyślałam sobie tak: po co się skupiać na złych myślach? Oczywiście, czasami trudno jest nie mieć doła i chyba ostatnio każdy z nas dość często ma gorsze dni, ale mimo wszystko można chociaż spróbować wyłapać te dobre rzeczy... Tak, w ten sposób chcę nazwać nową serię postów (jeśli wypali) na blogu: dobre rzeczy. Każdy taki post byłby poświęcony jakiejś rzeczy, którą lubię i która mnie pociesza. To może być cokolwiek, ulubiona potrawa, dobre miejsce na podróż, gra, film, jakieś pozytywne wydarzenie. Nie zamierzam narzucać sobie żadnych sztywnych ram, jak często ma się taki post pojawiać. Po prostu za każdym razem, jak przyjdzie mi ochota. Skoro w mojej głowie panuje chaos, to niech ten blog składa się z chaotycznie pojawiających się, chaotycznie napisanych postów, ale o czymś dobrym. Napiszcie mi, co o tym myślicie? I może przy okazji byłby to dobry moment, żeby odświeżyć wygląd bloga.<br /></p>Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-62573815106495757652019-10-27T04:22:00.003-07:002019-10-27T10:52:10.646-07:00Kiszonki i plany kulinarneOstatnio wpadłam w fazę kiszonkową. Nie ograniczam się już tylko do ogórków, ale też poszerzyłam swoją "działalność" o inne, smaczne produkty, takie jak dynia, papryka, czosnek czy rzodkiewka. Skąd się to u mnie wzięło? Zauważyłam, że kiszenie najzwyczajniej w świecie mnie uspokaja, poprawia mi humor i ogólnie działa terapeutycznie, a ostatnie dwa miesiące były dla mnie dość stresujące, więc potrzebowałam jakiejś nowej odskoczni. Pisanie to dobra forma ucieczki od doczesności, ale czasem bywa męczące, więc jakieś mniej zobowiązujące hobby również jest wskazane. Generalnie lubię gotować, ale kiszenie jest specyficzne. Zastanawiałam się na czym polega jego magia i chyba już wiem. Paradoksalnie ma to związek z tym, co tak długo zniechęcało mnie do kiszenia: czas. Przy większości kiszonek nie ma dużo roboty, ale trzeba odczekać przynajmniej parę dni, żeby były dobre. W przypadku czosnku jest to nawet kilka tygodni. Natomiast ja zawsze preferowałam jedzenie, które można przygotować szybko. Zdałam sobie jednak sprawę, że to właśnie cały ten proces czekania jest najwspanialszy, bo pozwala doświadczyć czegoś, co we współczesnym świecie prawie zostało utracone: wyczekiwanie na gratyfikację. Tak wiele rzeczy możemy mieć natychmiast, że stajemy się niecierpliwi i wszystko chcemy już od razu. A okazuje się, że ta sztuka czekania jest niezwykle ważna. Każdego dnia patrzę na swoje słoiki i myślę sobie: "Ależ one są piękne. Jak cudownie będzie wreszcie je otworzyć i spróbować ich zawartość." Jutro zamierzam otworzyć paprykę, rzodkiewkę na Halloween, a czosnek pewnie dopiero w okolicach święta niepodległości. Ale nie przeszkadza mi to, że muszę czekać. Niech te cuda sobie spokojnie dojrzewają.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-KpBJt0hhG6I/XbV2aWiMyCI/AAAAAAAAAPE/_CWJ19OpHgEHOubk_tCuKbHQuSqAaYPJACLcBGAsYHQ/s1600/20191025_185150.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="961" data-original-width="1600" height="192" src="https://1.bp.blogspot.com/-KpBJt0hhG6I/XbV2aWiMyCI/AAAAAAAAAPE/_CWJ19OpHgEHOubk_tCuKbHQuSqAaYPJACLcBGAsYHQ/s320/20191025_185150.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
A teraz nieco o planach kulinarnych. Z kiszonek chciałabym jeszcze zrobić kalafiora oraz imbir marynowany w occie ryżowym. Ale myślę, że napiszę też trochę o innych rzeczach, które przydałoby się ugotować, bo ja ciągle zapominam, co chciałabym zrobić. Wiem, mogłabym po prostu zanotować sobie w zeszycie, czy coś, ale jakoś bloga uważam za najlepszą formę przypominania sobie, na co właściwie miałam ochotę.<br />
1) Babka ziemniaczana. Nie robiłam jej całe wieki, a to takie proste i przyjemne danie. Robi się ją podobnie jak placki ziemniaczane, tylko zamiast smażyć na patelni, piecze się masę w piekarniku, przez co danie nie jest tłuste. Polecam każdemu, komu w plackach ziemniaczanych przeszkadza nadmierna ilość tłuszczu, ale lubi ich smak.<br />
2) Leczo. Uwielbiam paprykę, a w tym roku jakoś zadziwiająco rzadko robiłam tę potrawę. Muszę się pospieszyć i zrobić ją, póki papryka jest jeszcze tania. Nie zostało mi zbyt wiele czasu. Może dodam też dynię.<br />
3) Kupiłam suszony bób pod wpływem impulsu i przydałoby się go do czegoś wykorzystać, tylko jeszcze nie wiem do czego. Jestem otwarta na sugestie.<br />
4) Bułki z dodatkiem mąki kokosowej. Robiłam już z mąką dyniową i wyszło super. Jestem ciekawa jak zadziała kokosowa.<br />
5) Tofurnik czyli "sernik" z tofu. Mam już obczajony przepis i absolutnie muszę go przetestować na dniach. Chodzi za mną od dawna.<br />
6) Barszcz. Stwierdziłam, że skoro mam fazę na kiszonki, to grzechem byłoby nie zrobić kiszonego barszczu. Napaliłam się, że w tym roku zrobię własny barszcz na wigilię, ale najpierw wolałabym go przetestować, żeby nie wyszedł źle.<br />
7) Indyjskie pieczywo. Jeszcze nie wiem, które konkretnie, ale mam książkę kucharską z kuchnią indyjską, którą dostałam w tym roku na urodziny i wstyd się przyznać, że na razie niewiele z niej zrobiłam. A jestem fanką kuchni indyjskiej, więc koniecznie muszę coś nowego przetestować.<br />
<br />
I założę się, że pewnie o czymś zapomniałam, ale jak sobie przypomnę, to dopiszę do listy;)Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-17759781162516152652019-09-30T08:32:00.001-07:002019-10-21T03:48:42.774-07:00Half Life - lepiej późno niż wcaleWitam po długiej przerwie. Moje zaniedbanie bloga upatruję częściowo w fakcie, że wciągnęły mnie gry, więc dzisiaj postanowiłam napisać o grach, które ostatnio mocno mnie pochłaniały. Oba Half Life'y mają już swoje lata, ale mnie jakoś nigdy nie przeszkadzało zabieranie się za starocie po latach. Choć staroć, to może nie jest tu odpowiednie słowo. Zarówno pierwsza jak i druga część gry mocno wyprzedzały swoje czasy i do tej pory dają wiele radości, ale o tym za chwilę.<br />
Choć w pierwszej kolejności przeszłam HL2, najpierw pozwolę sobie powiedzieć parę słów o Black Mesa. Ponieważ jest to odnowiona wersja jedynki, postanowiła odpuścić sobie oryginał i zagrać w lepszy pod względem graficznym odpowiednik. I teraz żałuję, ale zanim wyjaśnię czemu, najpierw parę słów o fabule. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale chcę przynajmniej ogólnie nakreślić w jakim klimacie jest to gra. Jeśli oglądaliście "Stranger Things" to wiedzcie, że główny zamysł jest w zasadzie podobny. Zostaje otwarty portal do innego wymiaru i na Ziemię przychodzi paskudztwo. Proszę bardzo, o to moje streszczenie gry. Ale tak serio, gra jak na strzelankę jest nawet rozbudowana fabularnie. Jest sporo interakcji z enpecami i dzieje się trochę więcej niż tylko inwazja obcych. Powiedziałabym, że gra jest utrzymana w konwencji survival horroru, ale z pewnymi elementami humorystycznymi i celową sztampą, przez co nie jest aż tak straszna. A dowodem na to jest fakt, że byłam w nią w stanie grać. Czemu jednak żałuję, że nie przeszłam oryginału? Bo Black Mesa nie jest dokończona, po prostu. Wygląda świetnie, gra się fajnie, ale niestety urywa się w najlepszym momencie. Pewnie jeszcze kiedyś wrócę do oryginału, ale mimo wszystko żałuję, że nie zrobiłam tego na odwrót. Najpierw oryginał, potem Black Mesa. Żeby jednak nie było, że gra jest perfekcyjna. W mechanice jedynki jest coś, co absolutnie doprowadzało mnie do szewskiej pasji: skakanie. W większości gier, żeby na coś wskoczyć wystarczy nacisnąć strzałkę do przodu i skok, ale nie tutaj. Ktoś chyba uznał, że to za łatwe i w HL, żeby na coś wskoczyć trzeba nacisnąć przycisk kucania, strzałkę i skok, oczywiście robiąc to z perfekcyjnym wyczuciem. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak utrudniało to przejście niektórych fragmentów. I tak, wiem, co chodziło twórcom po głowie. W prawdziwym życiu jak chcesz na coś wskoczyć, to musisz ugiąć nogi. Sęk w tym, że to gra, a nie prawdziwe życie i tu sterowanie ma być przede wszystkim funkcjonalne. Koniec. Na całe szczęście w drugiej części zostało to poprawione i skacze się już normalnie.<br />
Przechodząc do drugiej części, ta gra jest już w nieco innym klimacie, a fabuła bardziej rozbudowana. Akcja toczy się dwadzieścia lat po wydarzeniach z pierwszej części i zamiast survival horroru mamy tu dystopię, w której obcy zniewolili ludzkość i jak się zapewne domyślacie, trzeba walczyć z siłami ucisku. Ten klimat trafia do mnie zdecydowanie bardziej i nie ukrywam, że świat w HL2 jest bardzo inspirujący. Nie ma też tylu denerwujących elementów co w pierwszej części, choć mnie osobiście wyjątkowo nie spasowały fragmenty, w których trzeba prowadzić jakiś pojazd, ale ogólnie plus za różnorodność. Praktycznie każdy rozdział gry jest inny, a oprócz strzelanki są też elementy logiczne. Podobnie zresztą jak w pierwszej części, tyle że tutaj nie ma wielkiego kręcącego się czegoś, po którym trzeba skakać ze zrytym sterowaniem. Tak, piję do końcówki Black Mesa, która mocno działała mi na nerwy. Przy czym, żeby nie było, w HL2 również trafia się wkurzający motyw, ale pod koniec epizodu 2, będącego dodatkiem do gry. Ostatnia walka jest wyjątkowo żmudna, denerwująca i monotonna, ale jak się już ją przejdzie, nastaje ogromna satysfakcja.<br />
W tym moim chaotycznym wywodzie niemalże zapomniałabym wspomnieć o G-manie, zwanym też panem z teczuszką, będącym zdecydowanie najlepszą i najbardziej intrygującą postacią z gry. Mam ogromną nadzieję, że jego tożsamość nigdy nie zostanie ujawniona, bo właśnie ten element tajemnicy sprawia, że każdy może snuć własne teorie, a te niedopowiedzenia pozostawiają dużo miejsca na fanowską kreatywność. W gruncie rzeczy cieszę się również, że fabuła nie została zakończona, bo to sprawia, że sami możemy dopowiedzieć sobie resztę.<br />
<br />
*** Uwaga! Lokowanie produktu!*** :D<br />
<br />
A jeśli jesteście ciekawi, co jeszcze mogło się wydarzyć w tym świecie, czego nie ma w grze, to zapraszam do czytania mojego nowego fika, który jest obecnie w trakcie powstawania.<span id="goog_1666123739"></span><span id="goog_1666123740"></span><span id="goog_1666123744"></span><span id="goog_1666123745"></span><br />
<br />
Link do fanfika znajdziecie tutaj: <a href="http://forum.vampirciowo.pl/viewtopic.php?f=6&p=22448#p22384" target="_blank">http://forum.vampirciowo.pl/viewtopic.php?f=6&p=22448#p22384</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-jvZ8qBYEJqA/XZIdQMkbipI/AAAAAAAAAOw/IiK2ssUkeJYFh1KdR5szrfepOJTkCTPeQCEwYBhgL/s1600/wzs%2Bcover.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="750" data-original-width="579" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-jvZ8qBYEJqA/XZIdQMkbipI/AAAAAAAAAOw/IiK2ssUkeJYFh1KdR5szrfepOJTkCTPeQCEwYBhgL/s320/wzs%2Bcover.jpg" width="247" /></a></div>
<br />
Haha, i tym sposobem upiekłam dwie krowy na jednej pieczeni. Post na bloga i reklama ficza;) Do następnego!Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-86742156127580262442019-02-10T02:11:00.000-08:002019-02-10T05:08:43.291-08:00Top5 mang&anime, które nadawałyby się na wersję aktorską<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na wstępie chciałam wyklarować parę
niejasności, które mogą wyniknąć z tej listy. Po pierwsze wcale
nie uważam, że film to coś lepszego od anime, bo gdyby tak było,
to oglądałabym więcej filmów niż anime, a tak nie jest. Mówię
o tym, bo przypomniało mi się, jak kiedyś ktoś mi zarzucił, że
faworyzuję film jako formę przekazu, bo lubię rozważać
ewentualne wersje aktorskie mang lub anime. Otóż nie. Ja po prostu
zawsze tak miałam, że jak czytałam fajne książki, mangi, grałam
w gry to lubiłam sobie wyobrażać jakby to wyglądało jako film.
Nie wiem czemu, po prostu mój mózg tak ma. I zdaję sobie sprawę,
że jest wiele osób, które są strasznie przewrażliwione na
punkcie swoich ulubionych animców i jakakolwiek forma adaptacji jest
dla nich profanacją. No cóż, każdy ma prawo do własnego zdania.
Zdaję sobie sprawę, że większość adaptacji m&a do tej pory
nie powalała, ale myślę, że to nie przez to, że m&a się nie
nadaje jako materiał do adaptacji, tylko po prostu twórcy filmowi
wciąż mają w tym zbyt małą wprawę. Pomyślcie np. o komiksach z
superbohaterami. Kiedyś filmy na ich podstawie były w dużej mierze
nieudane i raczej nie traktowano tych komiksów jako dobry materiał
na filmy dla szerszej publiczności. A co mamy teraz? Wielki renesans
filmów z superbohaterami, które są oglądane i cenione przez
miliony ludzi na całym świecie. Czy kiedyś tak będzie z
adaptacjami anime? Nie wiem, ale uważam, że jak się chce, to się
da.<br />
Przepraszam za ten trochę przydługi wstęp, ale jeszcze
jedna, mała sprawa do wyjaśnienia zanim zaczniemy. To jest lista
anime, które moim zdaniem najbardziej nadają się na to, żeby
zrobić z nich udaną adaptację filmową, ale niekoniecznie są to
anime, których adaptację najbardziej chciałabym zobaczyć. Co nie
zmienia faktu, że moje lubienie poszczególnych serii też na pewno
miało wpływ na kształt tej listy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>5. Banana Fish</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Uv49BVurDAQ/XF_3CTEnJFI/AAAAAAAAAMg/itZcd5jrv3ss65WUb_Jb5p5fsysie-5eQCLcBGAs/s1600/bananafishtop5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="375" data-original-width="500" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-Uv49BVurDAQ/XF_3CTEnJFI/AAAAAAAAAMg/itZcd5jrv3ss65WUb_Jb5p5fsysie-5eQCLcBGAs/s320/bananafishtop5.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Akcja tej serii
rozgrywa się głównie w Nowym Jorku. Mamy tu młodego Japończyka
oraz nastoletniego przywódcę gangu, chłopaka, który jest
własnością mafijnego bossa. Obaj młodzieńcy zaprzyjaźniają
się, ale niestety razem wplątują się w spore problemy. Pojawia
się też motyw narkotyku, używanego w niecnych celach oraz intryga
na wysokim szczeblu. Nie brakuje tu scen akcji, a kino sensacyjne
cieszy się przecież popularnością od dawna. Są też postacie z
różnych grup etnicznych, a to jest, moim zdaniem, na czasie.
Dlatego wydaje mi się, że taka adaptacja bardzo sprawdziłaby się
jako kooperacja zachodu z Azją. Pewnie zauważyliście, że czasem
jest tak, że Amerykanie robią adaptacje mang lub anime, których
akcja toczy się w Japonii, zaś Japończycy z jakiegoś powodu
wybierają te, w których większość postaci to nie Azjaci. I wtedy
rodzi się pytanie: Czemu się po prostu nie zamienią? No to tutaj
nie byłoby tego problemu, gdyby połączyć siły. Wszyscy mogliby być usatysfakcjonowani.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>4. Rainbow: Nisha Rokubou no
Shichinin</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-RLyguaR22dg/XF_3HP-uu8I/AAAAAAAAAMk/Hr47H5WYP8AzibMy_Olw_smfjoI94F8-wCLcBGAs/s1600/rainbowtop5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="313" data-original-width="500" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-RLyguaR22dg/XF_3HP-uu8I/AAAAAAAAAMk/Hr47H5WYP8AzibMy_Olw_smfjoI94F8-wCLcBGAs/s320/rainbowtop5.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Tutaj wkraczamy w bardzo mroczne klimaty, choć i
Banana Fish do lekkich nie należało. Tym razem mamy serię, której
akcja toczy się w Japonii w latach 50tych i opowiada o nastolatkach,
zmuszonych walczyć o przetrwanie w poprawczaku. Fabuła wybiega
nieco bardziej w przyszłość, więc poznajemy też ich dalsze losy,
ale w dużej mierze wpisuje się to w stylistykę historii
więziennej. A filmów i seriali o więzieniu jest całkiem sporo, co
ewidentnie pokazuje, że ludzi taka tematyka interesuje. Mało tego,
istnieje już film, który jest w bardzo podobnym klimacie do
„Rainbow”, czyli „Uśpieni”, więc czemu miałoby to nie
wypalić w wersji japońskiej, zwłaszcza, że ten materiał daje
fabularnie znacznie większe pole do popisu. Myślę, że wiele osób
na całym świecie dałoby się wciągnąć w tę historię,
zwłaszcza że mamy tu gamę naprawdę złożonych, interesujących i
bardzo różniących się od siebie postaci.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br />
<b>3.
Steins;Gate </b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-pZuO4USrJ7s/XF_3MIAoQ7I/AAAAAAAAAMo/ayFNi2Mz7TU_IgVG4G8S3BGYLTmBWlghQCLcBGAs/s1600/steinsgatetop5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="179" src="https://4.bp.blogspot.com/-pZuO4USrJ7s/XF_3MIAoQ7I/AAAAAAAAAMo/ayFNi2Mz7TU_IgVG4G8S3BGYLTmBWlghQCLcBGAs/s320/steinsgatetop5.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Nie byłabym sobą, gdyby na liście nie pojawiło
się coś z dużą ilością postaci żeńskich. Myślę też, że
nie byłabym sobą, gdybym pominęła coś o maszynie czasu i efekcie
motyla. W zasadzie w tym anime nie ma zbyt wiele fizycznego
podróżowania w czasie, ale jest bardzo ciekawy motyw zmieniania
pewnych rzeczy w przeszłości tak, że powstają alternatywne wersje
teraźniejszości. Wiem, że wiele osób lubi taką tematykę, a do
tego dochodzi jeszcze wątek romantyczny, więc każdy znalazłby coś
dla siebie. Motyw zmian w teraźniejszości, by uchronić nas przed
mroczną przyszłością, też jest raczej znany i lubiany. Do tego
dochodzi jeszcze jedna kwestia. Mam wrażenie, że niektóre
adaptacje anime zaliczają klapę, bo z jednej strony są za mało
„animcowe” dla hardcorowych fanów, a z drugiej zbyt hermetyczne
dla ludzi spoza fandomu. W „Steins;Gate” mamy trochę typowo
„animcowych” elementów, ale też fabułę, która mogłaby
trafić do szerszej publiczności, dlatego uważam, że ta seria
zaadaptowana w odpowiedni sposób mogłaby połączyć te dwa
światy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>2. Tiger&Bunny</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-p691Q_Sw2as/XF_3ROEZCGI/AAAAAAAAAMs/YAGJYUNMsTE-3vp7ZpSGxhbmQ-4qfj0vwCLcBGAs/s1600/tigerandbunnytop5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="179" src="https://4.bp.blogspot.com/-p691Q_Sw2as/XF_3ROEZCGI/AAAAAAAAAMs/YAGJYUNMsTE-3vp7ZpSGxhbmQ-4qfj0vwCLcBGAs/s320/tigerandbunnytop5.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Powiem szczerze, dziwnym
dla mnie jest, że taki film jeszcze nie powstał. Jednak w trakcie
tworzenia tej topki dowiedziałam się, że wersja hollywoodzka jest
w planach. Mam nadzieję, że dojdzie do skutku. Pożyjemy,
zobaczymy.<br />
Jak już wspominałam we wstępie, obecnie mamy istny
renesans filmów o superbohaterach i oglądają je nie tylko fani
komiksów. Popularność zdobyły też filmy nieco prześmiewcze, jak
np. „Deadpool” i prawdę powiedziawszy seria „Tiger&Bunny”
też trochę taka jest, bo opowiada o świecie, w którym
superbohaterowie to celebryci, a ich praca jest traktowana jako
reality show. Nie brakuje też podobieństw z „X-men”, bo
supermoce są wytłumaczone czymś w rodzaju mutacji występującej u
niektórych ludzi. Zaś sam Tiger w swoim pancerzu przypomina trochę
Ironmana.<br />
Naturalnie aby taka adaptacja się udała, twórcy
musieliby iść na parę kompromisów, ale w adaptacjach chyba zawsze
o to właśnie chodzi. Jeśli wziąć pod uwagę kilka ewentualnych
poprawek, to byłby naprawdę idealny materiał na film na miarę
naszych czasów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br />
<b>1. Berserk</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-gr2PXASY66c/XF_3V4UJo1I/AAAAAAAAAM0/MfMFDtQ8WLcIdpm4kB17U4AOOe1h9Y4DACLcBGAs/s1600/berserktop5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="500" height="160" src="https://2.bp.blogspot.com/-gr2PXASY66c/XF_3V4UJo1I/AAAAAAAAAM0/MfMFDtQ8WLcIdpm4kB17U4AOOe1h9Y4DACLcBGAs/s320/berserktop5.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Ta manga jest praktycznie
stworzona do tego, żeby zrobić na jej podstawie film. Żyjemy w
czasach, w których dark fantasy nie jest już chyba nikomu obce.
„Gra o tron” czy „Wiedźmin” pokazały wszystkim, że
fantastyka nie jest tylko dla dzieci, młodzieży i dziwaków. Że
tytuły skierowane do dorosłych też mogą się sprzedać. Że wcale
nas tak bardzo nie szokują przepełnione przemocą historie o
czarach i demonach. Mało tego, wydaje mi się, że „Berserk”
jest właśnie mangą, która doskonale przemówiłaby do osób nieinteresujących się japońskim komiksem, bo bardziej
wpisuje się w stylistykę zachodnich opowieści fantasy,
rozgrywających się w świecie a'la średniowiecze.<br />
Myślę, że
jeden film, to byłoby za mało. Tu aż się prosi o trylogię i
jestem przekonana, że gdyby zrobić to porządnie, to każdy taki
film odniósłby ogromny sukces. Prawda jest taka, że już od dawna
na niego czekam i doczekać się nie mogę. Może zamiast brać to,
co najlepiej wychodzi Japończykom i maścić to potem okrutnie,
lepiej byłoby sięgnąć po coś, co właśnie idealnie sprawdziłoby
się jako film zachodni z wielkim budżetem i rozmachem? Mam
nadzieję, że ktoś kiedyś na to wpadnie i że uda się taki
projekt zrealizować, choć boję się, że po zbyt wielu
niewypałach, studia mogą zacząć być bardziej niechętne do
sprzedawania praw autorskich.<br />
<br />
Podsumowując, to nie tak, że
pewne mangi czy anime koniecznie muszą mieć swoje wersje aktorskie,
bo często dobrze radzą sobie same. Ale pamiętajcie o jednym. Film
zawsze trafi do szerszego grona odbiorców niż manga czy anime, więc
gdyby umiejętnie wybierać materiał na adaptacje filmowe, możliwe,
że więcej osób zainteresowałoby się japońską animacją, a
wtedy zyskaliby wszyscy.</div>
Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-8070855768367578342019-01-26T02:29:00.001-08:002019-01-26T02:29:32.036-08:00Mój nowy AMVPo ponad 10-letniej przerwie przyszła mi taka wena na AMV, że nie mogłam odpuścić, więc cisnęłam, aż wycisnęłam;) Miłego oglądania. Teledysk trochę posępny i dołujący.<br />
anime: Devilman Crybaby<br />
muzyka: Under the Iron Sky (Laibach)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dzl6IGJjelCfTRnZZ0djLCQ1Japrcc0HnHluqXNP_H9zKhjsaixmASDF5Uk3-5KvhfWaLuRrUVDTqZRsssHQQ' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-40511315659905314792019-01-13T04:31:00.000-08:002019-01-13T04:31:58.778-08:00Ulubione AMV
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze
chodziłam na konwenty, uwielbiałam oglądać AMV i sama nawet
trochę się bawiłam w ich robienie. Kiedy dyski komputerów nie
były jeszcze tak pojemne, miałam w zwyczaju zbieranie tych
najlepszych AMV i nagrywanie ich na płyty. W ten sposób nazbierało
mi się kilka całkiem dobrych składanek i choć wiele starych
teledysków wygląda, jakby były nagrywane pralką, to wciąż łezka
w oku się kręci, gdy się je ogląda. Ostatnio odświeżałam sobie
te stare składanki i nagle zaświtała mi myśl... A może by
stworzyć taką całkowicie nową? Już nie nagrywaną pralką:P W
końcu tyle nowych serii się przewinęło w moim życiu przez
ostatnie lata. I mówiąc ostatnie lata mam na myśli... no
przynajmniej 10. Ale taka jest prawda, tak długo nie robiłam
żadnych składanek AMV. Dlatego w ostatnim czasie przeglądałam
youtube w poszukiwaniu tych najlepszych teledysków do moich
ulubionych anime z czasów, powiedzmy, „nowożytnych”. Uzbierało
się ich już całkiem sporo i tak sobie pomyślałam, że wypadałoby
się podzielić przynajmniej częścią odkryć. Uznałam że wybiorę
po jednym ulubionym AMV na każdą serię. Oczywiście lista jest
wciąż otwarta i może się zmienić. Nie będą omawiać każdego
teledysku z osobna, bo nawet nie wiedziałabym, co napisać. Po
prostu podsumuję wszystkie tak: porządny AMV to taki, który ma
świetny montaż, dobrze dobraną muzykę i to coś. Poniższą listę
ułożyłam w kolejności alfabetycznej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Attack on Titan: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=SAInRZztsYA&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=4&t=0s" target="_blank">Believer</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
B: The Beginning: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Y3Ar0D5nPiM&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=18&t=0s" target="_blank">Grateful</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Banana Fish: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=4aIsDf0y1yk&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=19&t=0s" target="_blank">Blood // Water</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Berserk (nowa wersja): <a href="https://www.youtube.com/watch?v=tGHBZEXKLLQ&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=8&t=4s" target="_blank">Stricken</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Black Lagoon: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=3W8rCFc-NEc&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=3&t=4s" target="_blank">Another one bites the dust</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Castlevania: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=tgIkYmf2Zlo&index=6&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g" target="_blank">Monster</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Devilman Crybaby: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=RzvwReA9aCI&index=15&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g" target="_blank">Unstoppable</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Hellsing Ultimate: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=tGPkCHhaayg&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=4" target="_blank">Hellsing Style</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mo Dao Zu Shi: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=OAEGzd3y6Mk&index=12&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g" target="_blank">Monster</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rainbow: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=W8ObHM5pdHw&index=22&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g" target="_blank">Paradise Lost</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Space Brothers: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=IPuBYEFis2U&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=1" target="_blank">Hibito's Choice</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Steins Gate: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=mUzUnwTcFJA&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=14" target="_blank">One More Try</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tiger&Bunny: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=6ATc65TpujQ&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g&index=8" target="_blank">Last Goodbye</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Violet Evergarden: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=3fmOq4Giuvg&index=20&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g" target="_blank">Hometown Smile</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Yuri on Ice: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=fjRT8X7sETM&index=5&list=FLJEWgxRAexEjLCJDa3HhD-g" target="_blank">Not Today</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
PS. Dwa "Monstery" to przypadek. Piosenki są różne.</div>
Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-58461582107490725342019-01-08T02:02:00.000-08:002019-01-08T02:02:27.276-08:00Urodziny MegZ okazji twoich urodzin, Meg, chciałabym Ci życzyć wszystkiego najlepszego, ale przede wszystkim...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Życzę Ci dobrego życia,</div>
<div style="text-align: center;">
Wielu nagród do zdobycia.<br />Dzisiaj za najlepszy blog,</div>
<div style="text-align: center;">
A za książkę już za rok.<br />Żeby było bardzo miło</div>
<div style="text-align: center;">
I pieniądzów Ci przybyło.<br />Żeby ludzie Cię kochali<br />I codziennie podziwiali.<br />Ale ty najlepiej wiesz,</div>
<div style="text-align: center;">
Czego w życiu strasznie chcesz.<br />Obyś kiedyś to dostała</div>
<div style="text-align: center;">
I nam o tym powiedziała.</div>
<br />
I oczywiście, żeby <a href="https://planetakapeluszy.blogspot.com/" target="_blank">Planeta Kapeluszy</a> rozkwitała;)Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-11110515644452956072019-01-06T06:58:00.000-08:002019-01-06T06:58:18.399-08:00Anime z NetflixPonieważ ostatnio miałam wolne oraz dostęp do Netflixa, obejrzałam kilka serii anime na tej platformie i postanowiłam podzielić się przemyśleniami. Kolejność jest taka, w jakiej je oglądałam, więc nie wyróżniam, które najlepsze.<br />
<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>Violet Evergarden</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-63Vmro8sR9A/XDIWXsJd8JI/AAAAAAAAAL0/12EBTX3BOt8EkxeBMg3fHaPiPW9IJIGUACLcBGAs/s1600/violet%2Bevergarden.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="320" data-original-width="500" height="204" src="https://1.bp.blogspot.com/-63Vmro8sR9A/XDIWXsJd8JI/AAAAAAAAAL0/12EBTX3BOt8EkxeBMg3fHaPiPW9IJIGUACLcBGAs/s320/violet%2Bevergarden.png" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To anime upatrzyłam sobie już
znacznie wcześniej, ale chciałam najpierw skończyć inne serie,
więc trochę czasu minęło, nim się za nie wreszcie wzięłam.
Jakże mile byłam zaskoczona, gdy okazało się, że jest dostępne
na Netflixie. Seria opowiada historię młodej dziewczyny, która
wychowała się jako żołnierz i nie znała praktycznie nic innego
poza wojną. Jest pozbawioną emocji maszyną do zabijania, ale gdy
nastaje pokój, próbuje się odnaleźć w nowym świecie, pisząc
listy na zlecenie. Bohaterka próbuje za wszelką cenę zgłębić
czym są ludzkie uczucia, starając się przelać na papier cudze
emocje i poznając historie różnych ludzi. Całość osadzona jest
w wyimaginowanej krainie, przypominającej trochę pierwszą połowę
XX wieku.<br />
Przyznam szczerze, anime to nie jest do końca w moim
klimacie. Mocno skupia się na wątkach obyczajowych,
psychologicznych i choć wspomina też o wojnie, nie uświadczycie w
nim dużej ilości scen akcji. Urzekło mnie jednak tym, że w sposób
mistrzowski pokazuje ewolucję głównej bohaterki od niepojmującej
emocji socjopatki, do pełnej złożonych uczuć dziewczyny. Anime to
jest prawdziwym wyciskaczem łez i nie zamierzam ukrywać, że
płakałam na nim jak małe dziecko. Do tego dobra muzyka i ładna
oprawa graficzna pokazują ogromną dbałość o szczegóły. Po
prostu widać, że jest to seria dopieszczona, dopracowana pod każdym
względem i choć nie brakuje w niej tragicznych wątków, to uważam,
że jej ogólny wydźwięk jest pozytywny. Polecam z całego
serca.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>B: The Beginning</b></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-toD5zevmTro/XDIWcVxTaqI/AAAAAAAAAL4/F0t52h3_AiMlXHMmZUMCUJN63Krlg0wPQCLcBGAs/s1600/the%2Bbeginning.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="288" data-original-width="500" height="184" src="https://2.bp.blogspot.com/-toD5zevmTro/XDIWcVxTaqI/AAAAAAAAAL4/F0t52h3_AiMlXHMmZUMCUJN63Krlg0wPQCLcBGAs/s320/the%2Bbeginning.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Akcja serii rozgrywa
się w czasach współczesnych, ale w fikcyjnym, wyspiarskim kraju. Z
początku zanosi się na typowy kryminał: mamy tu seryjnego
mordercę, młodą policjantkę i geniusza dedukcji. Okazuje się
jednak, że zabójstwa to tylko czubek góry lodowej, a zdecydowanie
większą zagadkę stanowią tajemnicze istoty o nadludzkich
zdolnościach. Anime wciągnęło mnie niezmiernie tymi wszystkimi
zwrotami akcji, dużą ilością pytań, które nachodzą w czasie
oglądania, ciekawymi postaciami i atmosferą suspensu. Bardzo
spodobało mi się, że w drużynie jest kobieta informatyk, która
naprawdę wyróżnia się ze swoimi umiejętnościami. Jeśli chodzi
o sam wątek „boskich istot”, jest on na tyle ciekawie
przedstawiony, że z jednej strony kojarzy się trochę z fantasy, a
z drugiej wiele rzeczy zostaje naukowo wyjaśnionych.<br />
Przyznaję,
że nie wszystkie postacie przekonały mnie do siebie, ale są też
takie, które bardzo polubiłam, np. Keith i Lily. I może to tylko
ja tak mam, ale zabrakło mi tam jakiegoś wątku romantycznego. Tak,
wiem, to by było oklepane, ale czasami mi tego brakuje w animcach.
Jednak ogólnie rzecz biorąc jest to seria, której drugiego sezonu
wyczekuję. Ciekawa jestem, co będzie w nim głównym wątkiem, bo
ten z pierwszego wydaje się już zamknięty. Generalnie jeśli
lubicie kryminały, w których dzieje się „coś dziwnego”, to
jest to anime dla was.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Castlevania</b></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kVLTO1Ud46I/XDIWhSQkpBI/AAAAAAAAAL8/f7jn4h9_xJ8zsX3thib2vLy1z24UcrqjgCLcBGAs/s1600/castlevania.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="179" src="https://1.bp.blogspot.com/-kVLTO1Ud46I/XDIWhSQkpBI/AAAAAAAAAL8/f7jn4h9_xJ8zsX3thib2vLy1z24UcrqjgCLcBGAs/s320/castlevania.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Technicznie
rzecz biorąc to nie do końca anime, bo produkcja jest zachodnia,
ale stylizowana na anime, więc wrzucę ją do tego samego worka. O
wampirach powstało już wiele historii, więc seria może nie
wydawać się zbyt odkrywcza, a jednak ma w sobie coś, co przykuło
moją uwagę. I od razu mówię, że gier nie znam, więc nie będę
oceniać tego jako adaptację.<br />
Fabuła zaczyna się tak, że
ludzka żona Drakuli pod jego nieobecność zostaje posądzona o
czary i spalona na stosie. To wkurza księcia ciemności, który
decyduje się na srogą pomstę, czyli anihilację całej ludzkiej
rasy. Pojawia się jednak dzielny pogromca demonów, magiczka oraz
syn Drakuli Alukard, którzy wspólnie tworzą drużynę i chcą
pokonać zło. Brzmi banalnie, prawda? I od razu mówię, nie lubię
tu protagonistów, są nudni i sztampowi. Ale Dracula... O, to inna
bajka. Ta oklepana już z pozoru postać w Castlevani jest
przedstawiona bardzo ciekawie. Nie jest doszczętnie przesiąknięty
złem, nie odczuwa żądzy zabijania ludzi tylko dlatego, że taka
jest natura wampira. Jego motywacja jest bardzo przekonująco
uzasadniona i autentycznie było mi żal tej postaci. Do tego ma dużo
fajniejszą drużynę niż ludzie, więc zamiast kibicować „tym
dobrym”, to ja zachwycałam się Drakulą i jego pomagierami.<br />
Ogólnie rzeczy biorąc seria dupy nie urywa, ale też ma w sobie to
coś, co sprawia, że chce się ją obejrzeć do końca. Jeśli
lubicie historie, w których to czarny charakter jest dużo ciekawszą
postacią od protagonisty, to warto spróbować.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Devilman
Crybaby</b></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Mr5RUO_L6ZE/XDIWl4BT0SI/AAAAAAAAAMA/7b04jfFsA505sKwjLkx3XDQtnDtVTR8vACLcBGAs/s1600/devilman.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="179" src="https://1.bp.blogspot.com/-Mr5RUO_L6ZE/XDIWl4BT0SI/AAAAAAAAAMA/7b04jfFsA505sKwjLkx3XDQtnDtVTR8vACLcBGAs/s320/devilman.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
Chyba najdziwniejsza produkcja z wszystkich tu
wymienionych. Z początku spodziewałam się nieco głupawej serii,
takiej trochę jak „Martwe Zło”. Czyli czegoś krwawego,
niecenzuralnego i trochę na śmieszno. I owszem, jest krwawo, jest
niecenzuralnie, ale... czy na śmieszno? Przyznam szczerze, drugie
dno tej serii mnie zaskoczyło i dało mi mocno po pysku. Początkowe
odcinki rzeczywiście mogą stworzyć mylne wrażenie, że chodzi tu
głównie o gore i cycki, ale z czasem fabuła robi się coraz
bardziej niepokojąco poważna. Ale o czym to w ogóle jest? Bardzo
pokrótce, jest to o kolesiu, który staje się jakby nosicielem
demona, ale udaje mu się stłamsić jaźń diabła, więc
technicznie rzecz biorąc staje się człowiekiem o super mocach.
Postanawia używać ich w walce z demonami, nigdy przeciwko ludziom.
Tylko czy aby na pewno ludzie to „ci dobrzy”?<br />
Mój główny
zarzut do tego anime jest taki, że graficznie wygląda po prostu
słabo. Tak jakby budżet stanowiła flaszka wódki i garść
grzybów. Niektóre ujęcia są nawet okej, innej wyglądają jak
narysowane w paincie. Z drugiej strony, może taki był zamysł
artystyczny? Ciężko powiedzieć, bo niby w ten sposób wygląda to
bardziej groteskowo. Ale pomijając kwestie wizualne, anime mocno
mnie zaskoczyło, bo o ile dobrze zrozumiałam jego przesłanie, to
ma bardzo przerażający wydźwięk: ludzie to potwory. Łatwo ich
zmanipulować i sprawić by dopuszczali się takiego bestialstwa, że
w niczym nie są lepsi od demonów. Dlatego jeśli chcecie stracić
wiarę w ludzkość, lub już ją straciliście, to polecam. Nie
polecam fanom ciepłych historii ze szczęśliwym zakończeniem.</div>
Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-89123342186583573002019-01-01T04:15:00.000-08:002019-01-01T04:15:02.340-08:00Noworoczny wpisMiałam ochotę napisać coś ciekawego, ale jestem w wybitnie niekreatywnym nastroju. Serio, nawet głupiego wierszyka nie umiem sklecić. Chciałabym złożyć wam jakieś wyjątkowe i nieszablonowe życzenia, ale cóż, będzie zwyczajnie. Naturalnie życzę wam zdrowia, szczęścia i miłości, nie tylko w nowym roku, ale w ogóle. Ale też mądrości, bo wydaje mi się, że to jest nam wszystkim bardzo potrzebne w czasach, w których jesteśmy zalewani fałszem ze wszystkich stron i po prostu musimy umieć odróżniać prawdę od kłamstw. Bez mądrości nie ma postępu, nie ma lepszego świata, dlatego tak, to chyba moje hasło przewodnie na ten rok: mądrość. A oprócz tego pieniążków i czego tylko sobie zamarzycie;)Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-48630076669751621832018-12-01T09:22:00.000-08:002018-12-01T09:22:56.445-08:00Kulinarne plany na grudzieńA co mi tam, będę ciągnąć temat. Zwłaszcza, że w grudniu są święta, więc ma się ochotę zrobić dużo dobrych rzeczy.<br />
- zupa z suszonymi grzybami - ostatnio kupiłam w Selgrosie wielką paczkę suszonych borowików, więc koniecznie muszę to wykorzystać do jakiejś pysznej zupki.<br />
- jakaś "chińszczyzna" - tak, wiem, że na razie to strasznie ogólnikowo piszę, ale tak czasem jest, że mam pomysł na coś "mniej więcej" i dopiero jak robię zakupy to zaczyna mi się precyzować, co dokładnie zamierzam zrobić. Ostatnio mam ochotę na smaki azjatyckie, choć oczywiście nie umiem gotować autentycznych dań z tego regionu, ale chętnie się zainspiruję.<br />
- kawior z bakłażana - to już brzmi konkretnie... i dziwnie. Ale ostatnio natknęłam się na ten przepis przeglądając bloga Jadłonomia i uznałam, że jest dość prosty. A do tego uwielbiam bakłażana i ostatnio mam ochotę częściej go robić.<br />
- sałatka z pieczonego bakłażana, papryki i mozzarelli - znalazłam ten przepis w książce "Obfitość" i uznałam, że chcę go zrobić, bo prosty, bo bakłażan, bo lubię sałatki. Generalnie uważam, że ciężko jest znaleźć dobre przepisy na sałatki.<br />
- smalec z fasoli z porem i gruszką - klasyczny smalec z fasoli robiłam nie raz, ale chciałabym coś urozmaicić i ten przepis bardzo mnie zaciekawił.<br />
- pasztet z soczewicy - też robiłam nie raz, ale zawsze było to moje własne eksperymentowanie. Tym razem uznałam, że wykorzystam przepis z Jadłonomii, bo póki co wszystkie się sprawdzają. Myślę, że to może być dobre na święta.<br />
- ciasto guinness - z reguły nie piekę, ale uparłam się, że tym razem na święta zrobię coś słodkiego. Jeszcze nie wiem na sto procent, czy to będzie akurat to ciasto, ale przykuło moją uwagę, gdy przeglądałam przepisy na termomix. Wygląda na tyle prosto, że chyba nawet ja powinnam z nim sobie poradzić.Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-84014934935800695922018-11-24T04:42:00.000-08:002018-11-24T04:42:15.638-08:00Jestem na tumblerzeStwierdziłam, że o tym napiszę, bo w sumie czemu nie. Coś mnie natchnęło i założyłam sobie konto na tumblerze https://www.tumblr.com/blog/vampircia Co prawda jeszcze nie wiem, czy będę go używać do czegoś więcej niż tylko obserwowanie co wrzucają inni i okazjonalne komentowanie, ale zobaczymy. Ostatnio sporo się dzieje w moim twórczo-fandomowym życiu. Przede wszystkim po ponad dwuletniej przerwie wzięłam się za kontynuowanie "Wyzwań" i nowy rozdział już się pisze. Dodało mi to niesamowitych skrzydeł, ponieważ w pewnym momencie już praktycznie straciłam wiarę, że jeszcze kiedykolwiek odzyskam wenę. Jeśli jesteście zainteresowani, śledźcie blog ISETverse, do którego link jest w rubryce "odwiedzam".<br />Inna sprawa jest taka, że zaczęłam nadrabiać mangi i animce, co ma bardzo pozytywny wpływ na moją wenę. Można wręcz rzec, że ostatnio wciągnęła mnie seria "The Grandmaster of Demonic Cultivation" (wciąż nie mogę zapamiętać oryginalnego tytułu), o której być może napiszę oddzielnego posta, gdy lepiej się z nią zapoznam. Tak czy siak, miło jest znowu tworzyć i oglądać animce:)Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-39020209206972467022018-11-11T00:44:00.001-08:002018-11-11T00:44:50.054-08:00Dziwny dzieńZ reguły nie zaczynam dnia od wpisu na blogu, ale dzisiaj jest dziwny dzień i zaraz wyjaśnię czemu. Otóż miałam dzisiaj problem ze spaniem. Nie wiem, czy to przez to, że wczoraj wieczorem wypiłam kawę, czy przez to, że za dużo zjadłam na przyjęciu, ale generalnie przyśniła mi się incepcja. Śniło mi się, że mi się śniło, że mam fajny pomysł na opowiadanie. Obudziłam się we śnie i tak spodobał mi się ten pomysł, że zaczęłam go rozkminiać. Potem obudziłam się na serio i... dalej zaczęłam rozkminiać ten pomysł. I nie mogłam już zasnąć. Czy ten pomysł rzeczywiście jest taki super? Czas pokaże. Z pomysłami w snach często jest tak, że wydają się super tuż po obudzeniu, a im więcej czasu mija, tym bardziej dochodzi się do wniosku, że to jednak debilny pomysł. Dlatego nie nastawiam się, że nagle wróci mi wena, ale też nie chcę całkowicie skreślać tego pomysłu, bo może kiedyś się przyda. Dlatego postanowiłam napisać o tym tutaj, żeby nie zapomnieć.<br />Kolejną dziwną rzeczą jest to, że dziś mamy setną rocznicę odzyskania niepodległości, a ten pomysł ma związek z ostatnim stuleciem historii Polski. Ale... jest dziwny. Serio, jest tak dziwny, że boję się własnego umysłu:P Ale opowiem tak ogólnie, o co chodzi. Szczegółów nie będę zdradzać tak na wszelki wypadek, gdyby jednak kiedyś zachciało mi się to napisać. Generalnie pomysł jest taki, że ponad stuletni wampir (polski wampir) spotyka babę, która pracuje nad wehikułem czasu i nemezis tego wampira próbuje zdobyć ten wehikuł, żeby zmienić historię. I wiem, że to mało, ale serio na razie więcej wolę nie mówić. Co ciekawe rozkminiłam już całkiem sporo i zastanawiam się, czy sobie szczegółowych notatek nie zrobić. Tak na wszelki wypadek;) Ale może się też okazać, że jutro jak się obudzę, to już wszystko pójdzie w zapomnienie i uznam pomysł za durny i nie wart zachodu. Ale jeśli jest choć cień szansy, że jakaś wena pozostanie, to czemu nie mieć nadziei? No bo czyż tytuł "Wampiry i podróż w czasie" nie był by epicki? Życzę wam wszystkiego dobrego w tym dniu.Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-79517302343123692312018-11-04T04:19:00.000-08:002018-11-04T04:19:58.591-08:00Kulinarne plany na listopadTematyka tego posta może wydawać się śmiesznie prozaiczna, ale już tłumaczę, o co chodzi. Często jest tak, że mam ochotę ugotować dużo różnych potraw, ale albo nie mam czasu, albo zapominam, co tak naprawdę chciałam zrobić. Oczywiście można po prostu zapisywać to w zeszycie, albo na karteczkach, ale doszłam do wniosku, że jak zrobię to tutaj, to będę mieć więcej frajdy. I może rzeczywiście w ten sposób będę się mogła zorganizować i przyrządzić to, co tak ciągle za mną chodzi. Jak ta forma się sprawdzi, to może będę tworzyć podobne posty na inne miesiące, zobaczymy.<br />
<b>Zapiekanka ziemniaczana z wege "mięsem"</b> - jak nie wiecie, co to wege "mięso", to zapraszam do <a href="https://nietajne.blogspot.com/2018/10/wegetarianskie-miesa.html" target="_blank">tego postu</a>. Zapiekanki z ziemniaków nie robiłam od lat, ale jakoś nie dawno pomyślałam sobie, że to mogłoby fajnie wyjść z niektórymi seitanowymi produktami. Mam ich jeszcze sporo w lodówce, więc chętnie któryś do tego wykorzystam, tylko muszę się wstrzelić w taki termin, żeby móc się z tym zorganizować. Jak się pracuje o bardzo nieregularnych porach, to z niektórymi potrawami jest problem, dlatego najczęściej robię po prostu potrawki, które starczają na kilka dni i które można w pracy odgrzać w mikrofali.<br /><b>Turecka zupa soczewicowa</b> - to danie już wcześniej robiłam, nawet nie raz i po dłuższej przerwie mam na nie znowu ochotę, bo pasuje na jesień. Jest wygodne, bo nie jest pracochłonne, nie musi być jedzone na świeżo i można wziąć do pracy, więc myślę, że tu nie będzie problemu ze zorganizowaniem się, o ile nie zapomnę.<br />
<b>Barszcz ukraiński</b> - tej zupy jeszcze nigdy nie robiłam i aż wstyd, bo widnieje w jednej z moich ulubionych książek kucharskich: w Jadłonomi. Ale jakoś dopiero dzisiaj przeczytałam dokładnie przepis i zdałam sobie sprawę, że jest naprawdę prosty. Teraz mam smaka na to danie, więc będę musiała je niebawem zrobić.<br />
<b>Sałatka jarzynowa z ziemniakami zamiast jajek</b> - choć na razie robiłam tylko raz, to uważam, że smakuje mi bardziej niż tradycyjna sałatka jarzynowa. W sumie też proste do zrobienia, ale nie jakieś super szybkie, więc pewnie zrobię w jakiś luźniejszy dzień. Niby dziś jest luźniejszy dzień, ale już mam co jeść, więc sałatka musi poczekać.<br />
<b>Klopsiki szwedzkie z czerwonego ryżu</b> - też danie z Jadłonomii. W sumie to jeszcze nie wiem, czy to plan na listopad, czy na grudzień, bo ostatni raz robiłam je na wigilię (wiem, mało tradycyjnie:P) i teraz jakoś mi się kojarzą świątecznie. Ale może mi przyjdzie ochota już wcześniej, nie wykluczam tego, bo mi ostatnio chodzą po głowie.<br /><b>Smarowidło z dyni i suszonych pomidorów</b> - wczoraj wyczaiłam na blogu Jadłonomia i stwierdziłam, że będę musiała zrobić, bo uwielbiam dynię i uwielbiam suszone pomidory. I nie raz robiłam smarowidła z jednych i drugich, ale zawsze oddzielnie. Jakoś nigdy nie wpadłam na to, żeby je połączyć.<br />Może to za krótka lista, żeby wypełnić cały listopad, ale pamiętajmy, że jeszcze musi zostać miejsce na improwizację;) A tak w ogóle, to nie wiem, czy nie zmienię wyglądu bloga. Ten już trochę mi się znudził. Mam ochotę na jakąś minimalistyczną elegancję.Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-69520561606710387002018-10-28T04:18:00.000-07:002018-10-28T04:18:05.647-07:00MarzeniaMam czas, wychodzić się nie chce, bo pada, więc pomyślałam, że cosik napiszę. Wezmę na tapetę jakże przereklamowany temat. Ach, marzenia, wszyscy je mamy, prawda? No właśnie ja długo myślałam, że się z takowych wyleczyłam. Uznałam, że skoro mam wszystko, co potrzebne, żeby przetrwać i do tego mogę sobie pozwolić na jakieś przyjemności, to po co mi więcej? Ambitna nie jestem. Jednak po wielu przemyśleniach doszłam do wniosku, że jest coś, czego pragnę, ale jest to tak trudne do zdobycia, że wciąż mam wątpliwości, czy w ogóle osiągalne. Chciałabym... zmienić swoją psychikę. Zabrzmiało dziwnie? Cóż, ciężko to wytłumaczyć. Nawet ja sama nie do końca to rozumiem, ale doszłam do wniosku, że wszystkie moje niepowodzenia wynikają ze mnie samej, a nie z otaczającego mnie świata. Oczywiście środowisko, w którym przyszło mi funkcjonować też nie jest idealne, ale mimo wszystko uważam, że mogłabym wiele, gdyby nie blokady, które tworzy mój własny mózg. Dla przykładu mówiłam już o swojej pisarskiej niemocy. Straciłam moc tworzenia historii i nawet czytanie przychodzi mi z trudem. Nie wiem skąd to wynika, ale przestałam mieć jakąkolwiek wenę. Nie mam pomysłów, nie mam kreatywności i w ogóle mam wrażenie, że to nie tylko tyczy się pisania. Chciałabym tą moc odzyskać, nawet nie po to, żeby wydawać książki, bo już mi na tym nie zależy, ale choćby po to, żeby tworzyć do szuflady. Serio, to by wystarczyło, ale nie da rady i koniec. Jeszcze wszystko byłoby ok, gdyby na to miejsce przyszło jakieś inne kreatywne hobby, ja wiem... rysowanie, czy szycie. Ale nie, przestałam umieć tworzyć i koniec. Bo wiecie, to nie są takie rzeczy, do których można się zmusić. tzn. niby można, ale po co? To ma być pasja, nie obowiązek. Mogę sobie kazać: "Od dziś codziennie rysuję jeden obrazek", ale przyjemności nie byłoby w tym żadnej. Ale dobra, nie chcę się rozwodzić o hobby, bo to tylko drobna rzecz. Generalnie z wieloma rzeczami mam tak, że nie mogę się przełamać, boję się czegoś itp. i naprawdę nie chcę się wdawać w szczegóły, ale po prostu, gdyby moja psychika nie była taka głupia, to myślę, że byłoby mi w życiu dużo lepiej i wielu ciekawych rzeczy mogłabym dokonać.<br />
Wiecie, wiele rzeczy w swoim życiu można zmienić. Można zmienić pracę, miejsce zamieszkania, znajomych, ale zmienić własną osobowość to już nie jest taka prosta sprawa. Jeśli to w ogóle możliwe. Dlatego mogłabym rzucać banałami, że moje marzenie, to podróże, lepsza praca itp. ale uważam, że bez zmiany samej siebie, to wszystko jest na nic.<br />
Właśnie przeczytałam to, co napisałam i myślę, że wyszło z tego niezłe pieprzenie, ale to naprawdę coś, z czym mam problem. Niestety nie do końca wiem, jak to wytłumaczyć (wspominałam coś o nieumiejętności pisania). Po prostu czasem sama tworzę sobie tak irracjonalne problemy, że sama nie wiem, skąd to się bierze, czemu stałam się taką osobą. Kiedyś byłam trochę inna. To znaczy, moja osobowość nigdy nie należała do cudownych, ale w ostatnich latach mam wrażenie, że te negatywne cechy się nasiliły. Jeśli je pokonam, to spełni się moje marzenie, bo wtedy inne rzeczy staną się dużo łatwiejsze. Tylko jak to zrobić? Czary mary by się przydało.Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-29095040884363414632018-10-19T03:28:00.000-07:002018-10-19T03:28:42.700-07:00Wegetariańskie "mięsa"Postanowiłam reanimować bloga i więcej pisać o przemyśleniach na różne tematy, bo często mam tak, że wielorakie myśli krążą mi po głowie i nie mają ujścia. Czasem są to tematy błahe, czasem poważne i za każdym razem mam jakiś problem z podzieleniem się nimi. Tak jakbym straciła moc pisania, bo w głowie niby mam ułożone, co mam powiedzieć, ale jakoś nie jestem w stanie dokonać transferu myśli. Z drugiej strony to blog, który nie ma aspiracji na bycie jakimś poważnym, opiniotwórczym portalem, więc jak wyjedzie koślawo, to trudno. Czemu by nie spróbować?<br />
Zdecydowałam się zacząć od tematu raczej lekkiego, bez wdawania się w jakieś wielkie kontrowersje. Jesień to chyba moja ulubiona pora roku na gotowanie i ostatnimi czasy z chęcią testuję tzw. wege "mięsa". I postanowiłam wytłumaczyć tu pewne kwestie, które u wielu ludzi wciąż wzbudzają... brakuje mi słowa... powątpiewanie? Zdziwienie? Nie chcę mówić "niezrozumienie", bo to nie jest jakaś trudna, społeczna kwestia, ale po prostu wydaje mi się, że przydałoby się parę słów wyjaśnienia o co chodzi z tym dziwnym wege "mięsem".<br />Na pewno wielu z was spotkało się z czymś takim jak sojowe kotlety lub parówki (o nazewnictwie powiemy później). Nawet jeśli nigdy tego nie jedliście, to pewnie chociaż obiło się wam o uszy. Oczywiście, to, czy to rzeczywiście smakuje jak mięso, to inna kwestia, ale zaobserwowałam, że pojawia się takie zaskoczenie na zasadzie: "no ale skoro nie chcesz jeść mięsa, to po co próbujesz je czymś imitować?" I od razu mówię, że ja się o to nie obrażam, bo to bardzo dobre pytanie. Sama je sobie kiedyś zadawałam i myślę, że wreszcie mogę udzielić spójnej odpowiedzi. Generalnie był taki okres, kiedy mocno stroniłam od produktów tego typu. Nigdy nie miałam problemu z tęsknotą za mięsem, więc wcale mi nie zależało na jedzeniu czegoś, co je przypomina. Ale pamiętam, że kiedy powstała nowa, dobrze oceniana wege restauracja w Krakowie, przeszłam się do niej i zaskoczyło mnie, że wiele dań w karcie miało w składzie "mięso". Na początku mnie to trochę wkurzyło, bo pomyślałam sobie: "no cholera, nie po to idę do knajpy wege, żeby mi dawali coś, co ma być jak mięcho". Spytaliśmy się z czego owe mięcho jest zrobione i pani powiedziała, że z seitanu (wysokobiałkowy produkt otrzymywany z glutenu pszennego). A ponieważ jestem osobą, która lubi próbować nowe rzeczy, stwierdziłam, że co mi tam, zamówię. I danie było przepyszne:) Oczywiście nie każdego taki produkt musi przekonać. Jednemu będzie smakować, drugiemu nie. Ja lubię dużo przypraw i mocne smaki, a to właśnie smakowało głównie przyprawami. Czy to znaczy, że zaczęłam tęsknić za mięsem? Nie, bo nie uważam, żeby to rzeczywiście smakowało jak mięso. Zresztą nie jest to coś, co jadam na co dzień, ale po prostu fajnie jest czasem spróbować czegoś innego. Żeby było weselej ostatnio dostałam od przyjaciół całą paczkę wege "mięs", które też są zbożowe i mocno doprawione, więc mi to podeszło i sama od czasu do czasu sobie zamawiam, żeby trochę poeksperymentować w kuchni z czymś nowym.<br />No dobrze, ale co z innymi ludźmi? Czy oni też chcą tylko poeksperymentować w kuchni? Cóż, trzeba by o to zapytać ich samych, ale myślę, że warto nadmienić tu o pewnej ważnej rzeczy. Ludzie przechodzą na wegetarianizm z różnych powodów. Niektórzy po prostu mają taki kaprys i chcą być trendy, niektórzy z powodów zdrowotnych, a inni z religijnych lub moralnych. I ta ostatnia grupa wydaje mi się całkiem liczna, a to nie muszą być osoby, które nie lubią mięsa. Mogą tęsknić za swoimi ulubionym potrawami, ale najzwyczajniej w świecie źle czują się psychicznie, jeśli je spożywają, więc w takim przypadku wcale się im nie dziwię, że szukają substytutów. Dla niektórych z nas, to może wydawać się dziwne, wręcz irracjonalne, ale pamiętajmy, że nie jesteśmy tacy sami i nie możemy wszystkich mierzyć swoją miarą.<br />Ja osobiście często traktuję dania mięsne jako inspirację, choć wcale nie mam ochoty na oryginał. Przykładowo, nie cierpię prawdziwych flaczków, ale kiedyś zobaczyłam przepis na wersję wege, przeczytałam składniki, wyobraziłam sobie efekt końcowy i pomyślałam: "Hmmm, to może być bardzo dobre". Przetestowałam więc danie i teraz to jedna z moich ulubionych zup:) Innym razem spróbowałam smalcu wege i choć nigdy nie jadłam oryginału, pomyślałam: "dobre to, teraz będę robić sama". I robię, choć nawet nie wiem, czy smakuje podobnie jak oryginał i w sumie nie jest to dla mnie istotne. Ale tutaj rodzi się kolejne, często zadawane pytanie: "No na cholerę nazywać to flaczkami i smalcem jak to nie ma z nimi nic wspólnego!" W sumie racja, nie ma, może poza inspiracją, ale każdy może sobie nazywać rzeczy jak chce, więc korzystam z tego nazewnictwa, które się przyjęło. Wiem, że ludzie kłócą się czasem o to, czy sojowe kotlety, parówki i inne takie rzeczy powinny się tak nazywać, skoro nie mają z mięsem nic wspólnego. Ale wiecie co? Ja mam to gdzieś, serio. Co za różnica jak to się nazywa, skoro dalej pozostaje tym samym? Wszechświat jest wielki i tajemniczy, więc po co zawracać sobie głowę takimi pierdołami? Nie miałam bólu dupy, gdy Pluton przestał być nazywany planetą, bo dla mnie równie dobrze mógłby zostać nazwany "klumklumklum", a wszechświat pozostałby niezmieniony. I tak samo nie będę mieć bólu dupy, jeśli następnym razem, jak pójdę do sklepu, kotlety sojowe będą mieć na opakowaniu napisane "sojowa śluma". To tylko słowa, zlepek dźwięków. Pamiętajmy jednak, że produkt jakoś trzeba sprzedać, więc jego nazwa powinna coś człowiekowi mówić. Chociaż... kto wie, może "sojowa śluma" sprzedawałaby się lepiej. Dobra, dla mnie to od tej pory sojowa śluma, mam nadzieję, że artykuł dobrze się czytało. Do następnego razu, cześć:)Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-81063134956543397802018-07-21T04:04:00.001-07:002018-07-21T04:05:28.971-07:00Stargate Universe - opiniaWahałam się trochę, czy oglądać tę serię ponownie, bo pamiętałam, że była słabsza od pozostałych, ale spróbowałam i nie żałuję. Owszem, w SGU widać trochę spadek formy, ale nie aż tak, żeby mnie to miało zniechęcić. Myślę, że główny powód, dla którego SGU nie odniosło sukcesu jest taki, że po prostu odeszło od stylu poprzednich serii. W pozostałych SG mieliśmy do czynienia z typową space operą, natomiast SGU jest bardziej survivalowo-psychologiczne. Czy to źle? Ja uważam, że nie. Podoba mi się takie nowe spojrzenie, ale to, co moim zdaniem zawiodło najbardziej, to same postacie. Nie wiem, czy to wina aktorów, czy scenariusza, ale moim zdaniem, niewielu tu ciekawych bohaterów. Tak naprawdę jest jeden, którego uwielbiam i myślę, że to przede wszystkim aktor dał sobie tutaj radę. Dr. Rush jest zupełnie innym typem bohatera, niż te, z którymi mieliśmy do czynienia do tej pory i nie ukrywam, że właśnie takiej postaci brakowało mi od samego początku. Właściwie jest bardziej antybohaterem. Niby protagonista, ale za wszelką cenę chce dopiąć swego, bez względu na to, co czują i myślą inni. Jest gotów ryzykować cudzym życiem, okłamywać całą załogę i podkładać ludziom świnie, żeby tylko było po jego myśli. I cały czas pozostaje przy tym przekonujący. I ze wspaniałych postaci to w zasadzie tyle. Jest kilka spoko, kilka nijakich i kilka denerwujących, ale szczegóły już sobie daruję.<br />
Jeśli chodzi o fabułę to 1 sezon zapowiada się bardzo ciekawie, w drugiej połowie robi się nudny, a potem w 2 sezonie znowu idzie ku dobremu, tylko po, żeby przywalić jednym z najgenialniejszych odcinków w całym SG tuż pod koniec i... zakończyć sezon w ewidentnym zawieszeniu bez nadziei na jakikolwiek dalszy ciąg. Co prawda istnieje komiks, w którym fabuła została pociągnięta dalej, ale mimo wszystko po serialu zostaje wielki niedosyt. Szkoda. Myślę, że mimo potknięć i niedociągnięć SGU miało potencjał. Trudno jednak winić wytwórnię za zawieszenie serialu, który nie przynosił zysków. Mimo wszystko mam nadzieję, że MGM jeszcze kiedyś wznowi SG w takiej, czy innej formie i że będzie to warte czekania.Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-83272577012450303232018-06-23T08:57:00.000-07:002018-06-23T08:57:57.100-07:00Stargate Atlantis - opiniaZabieram się do tego, zabieram i zabrać nie mogę, więc pewnie jak zwykle wyjdzie dość ogólnikowo. SGA nie jest lepszy od SG1, ale nie jest też dużo gorszy. Nauczeni doświadczeniem twórcy zdołali wyeliminować większość głupot, które pojawiały się w początkowych sezonach SG1, ale zabrakło też legendarnych odcinków. Generalnie jest mniej świetnych odcinków i mniej beznadziejnych, za to sporo takich se. Postacie przypadły mi do gustu, zwłaszcza Ronon i McKay, i podoba mi się, że pojawiają się też bohaterowie z SG1, więc nie jest to taki spin-off całkowicie oderwany od oryginału. Oglądało się też o tyle dobrze, że większości odcinków naprawdę nie pamiętałam.<br />
Co ciekawe w SGA głównych złych nie do końca uważam za złych. Oczywiście stanowią zagrożenie dla ludzi i trzeba z nimi walczyć, ale w przeciwieństwie do Goa'uld czy Ori nie robią tego, co robią, bo mają taką fanaberię, tylko dlatego, że potrzebują "jeść" ludzi, żeby przetrwać. Jest to nieco odmienne spojrzenie na rasę wrogich kosmitów i pewien powiew świeżości. Zdecydowanie bardziej denerwowali mnie pomniejsi wrogowie wśród ludzi, którym ekipa Atlantisa powinna skopać tyłki dużo dotkliwiej niż robiła to w rzeczywistości. Często brakowało mi satysfakcji płynącej z tego, gdy denerwująca postać dostaje to, na co zasłużyła. Chociaż trzeba przyznać Rononowi, że był bardzo chętny do kopania tyłków, więc plus dla niego. Minus dla Shepparda za próby udawania kapitana Kirka i głupie zgrywanie szlachetnego w niektórych sytuacjach.<br />
Ogólnie polecam.Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-87720330286188785842018-06-05T14:33:00.001-07:002018-06-05T14:33:40.238-07:0050 ciekawostek o mnieChciałaś, Mir, no to masz:]<br />
<br />
<ol>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Uważam, że kanapka to genialny
wynalazek.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Mam pluszowego creepera i
endermana.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
W domu zawsze muszę mieć suszone
pomidory w dużych słojach.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Łatwo zasypiam w dzień.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie umiem chodzić w butach na
obcasie.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie lubię coca-coli.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie lubię też pepsi.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie spędzam dużo czasu pod
prysznicem.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Zawsze brakuje mi piżam.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
W szufladzie w biurku mam zawsze
straszny bałagan.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
I w torebce.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
W kuchni muszę mieć porządek.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedyś lubiłam salceson.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Pamiętam telewizję bez reklam.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Interesuję się survivalem choć
nie chcę go sprawdzać w praktyce.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Uważam, że Norilsk to ciekawe
miejsce, choć nie chciałabym tam pojechać.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Marzy mi się kolonizacja
Antarktydy choć nie chciałabym w niej brać udziału.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Mam nadzieję, że dożyję
wysłania sondy do innej gwiazdy.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie boję się pająków, bo nie
latają.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Uważam, że smażenie naleśników
jest nudne.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałabym poznać największe
zagadki starożytności.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie, nie wierzę w starożytnych
kosmitów;)</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Zaczynam mieć coraz większe
wątpliwości, czy kosmici w ogóle istnieją.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie chciałabym mieć żadnego
zwierzęcia.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedyś miałam rybki.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Jedna nazywała się Zorro.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Jako dziecko byłam zła, że
disneyowska „Mała syrenka” dobrze się kończy.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Złamałam rękę kilka dni po
poznaniu Raziela.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Grałam kiedyś na skrzypcach w
zespole ludowym.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałabym mieć różowy
długopis (kiedyś taki miałam).</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Od lat nie używam tuszu do rzęs.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
W liceum miałam lepsze oceny z
fizyki niż z angielskiego.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Lubiłam brody zanim to zaczęło
być modne.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeździłam do Chorwacji zanim to
zaczęło być modne.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałam polecieć na Islandię
zanim to zaczęło być modne.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie chcę już tam lecieć, bo
to zaczęło być modne.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Mam ból dupy, gdy rzeczy, które
robię zaczynają być modne.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie cierpię perfum.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Zazdroszczę ludziom, którzy się
nie przejmują, że się gdzieś spóźnią.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Generalnie zazdroszczę ludziom,
którzy się nie przejmują pierdołami.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie umiem prasować.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Staram się kupować rzeczy nie
wymagające prasowania.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedyś interesowałam się
filmami.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Teraz praktycznie nie chodzę do
kina.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedyś lubiłam sporty zimowe.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Teraz ich nie znoszę.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje pierwsze lego dostałam w
Zakopanem.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Jestem zła, że mój ulubiony
magazyn kulinarny już się nie ukazuje.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie lubię koni.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziś zepsuła mi się pralka.</div>
</li>
</ol>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1309065442915704380.post-78340579062379447952018-05-11T08:28:00.000-07:002018-05-11T08:28:06.834-07:00Stargate SG-1 sezon 9 - 10Mogłoby się wydawać, że po tym, jak Jack O'Neill odejdzie z drużyny, serial zdecydowanie straci na wartości, ale tak się nie stało. Sezon 9 i 10 można spokojnie potraktować jako jedną spójną całość, która obfituje w ciekawe odcinki, a nowe postacie niczego nie psują. Właściwie to jest mi dość przykro, że Vala pojawiła się tak późno, bo uważam, że to typ postaci, której brakowało w SG-1 od samego początku. Może Vala bywa denerwująca, ale jej cechy antybohatera są powiewem świeżości pośród wiecznie prawych i szlachetnych członków SG-1.<br />Jeśli chodzi o wrogów, to robi się interesująco, bo wreszcie dochodzimy do etapu kiedy SG-1 musi zacząć współpracować z Baalem, który zresztą stał się jednym z moich ulubionych bohaterów. Większość Goa'uldów raczej nie należało do postaci, które da się lubić, ale Baal to zupełnie inny poziom. Potrafi być wyjątkowo wredny, a jednocześnie ma w sobie coś, co sprawia, że chce się go więcej. I w sumie dostaje się go więcej, kiedy postanawia się sklonować:P<br />Ori są głównym wrogiem i teraz jak tak o tym myślę, to w zasadzie nie pojawiają się ani razu. Widzimy tylko pionków, którymi się posługują... i którzy są dość nudni. Ale ogólnie ciekawych motywów nie brakuje. Najlepszy jest oczywiście ostatni odcinek, którego oglądanie chyba nigdy mi się nie znudzi. Nowe postacie dają radę, a O,Neill momentami się pojawia, więc generalnie źle nie jest.<br />Cały serial od początku przeszedł długą drogę i uważam, że poza paroma potknięciami, była to droga ku lepszemu. A jak prezentuje się całość z dzisiejszego punktu widzenia? Cały czas wspaniale. Polecam:)Vampirciahttp://www.blogger.com/profile/07243876478658601122noreply@blogger.com0