Zrobiłam oba sezony dość szybko i nie miałam kiedy sklecić notki, więc teraz napiszę zbiorczo. Piąty sezon jest naprawdę bardzo dobry i obfituje w ciekawe odcinki. Ja np. bardzo lubię epizod "Ascension", w którym Pradawny zakochuje się w Carter i wraca do cielesnej formy. Może brzmi banalnie, ale odcinek warto obejrzeć chociażby dla motywu, w którym Pradawny zbudował wrota z rzeczy zamówionych na Ebayu. Innym świetnym odcinkiem jest "2001", czyli powrót do wątku z "2010". Tym razem Ziemianie napotykają tą samą złą rasę w nieco innych okolicznościach, ale udaje się podejść bubiarzy podstępem. Tak sobie pomyślałam, że powinni wszystkim złym dawać adres do czarnej dziury. Zrobiłoby się tam bardzo tłoczno;)
Niestety w piątym sezonie pojawił się też odcinek, którego nie byłam w stanie oglądać, czyli ten w którym Daniel umiera na chorobę popromienną (i ascenduje). Ale nie, że jakoś kocham tą postać, tylko po prostu nie lubię jak cały odcinek jest o czymś wielce niesmacznym.
Jeśli chodzi o sezon szósty to następuje tu znaczy spadek jakości i nie ma to dla mnie nic wspólnego z brakiem Daniela. Wprost przeciwnie, cieszyłam się, że wreszcie odpocznę od tej postaci, a Jonasa lubię bardzo. Serio, uważam, że jest najmądrzejszy ze wszystkim i jak dla mnie mógłby zostać w SG-1 na stałe. Ale niestety odcinki tego sezonu są jakoś słabo napisane. Niby nie dzieje się nic bardzo głupiego, ale też rzadko można doświadczyć efektu łał. Są może ze dwa epizody, które naprawdę lubię: "Frozen" - w którym na Antarktydzie znajdują pradawną i odmrażają, oraz "Paradise Lost" - w którym O'Neill i Maybourne (czyli w pewnym sensie wrogowie) muszę razem przetrwać na obcej planecie. Ten drugi to w ogóle jeden z moich ulubionych odcinków i uważam, że pokazuje jak ciekawą postacią jest Maybourne. Na początku serialu wydawało się, że to będzie tylko taki wredny typek stworzony po to, żeby denerwować widzów. A jednak okazało się, że nie. Cała reszta odcinków jest mocno przeciętna. I to w zasadzie wszystko, co mam na razie do powiedzenia. Sezon siódmy budzi we mnie dużo większe nadzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz