W co ja się wkopałam! Serio, zaczynam się zastanawiać, czy to był dobry pomysł z tymi wywodami po każdym sezonie. Nie doszłam jeszcze nawet do połowy! Zastanawiam się, jak opisywać te przemyślenia, żeby za każdym razem się nie powtarzać. Bo w sumie na ten moment chyba już wszyscy wiedzą jakie rzeczy mi się w SG-1 podobają, a jakie mnie drażnią. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Może tym razem spróbuję się skoncentrować na najlepszych odcinkach.
Pierwszy pamiętny odcinek z tego sezonu to "Upgrades", o nakładkach, które sprawiły, że członkowie SG-1 stali się supermenami. Mnie się to osobiście kojarzyło z magicznym napojem z Asterixa, zwłaszcza jak atakowali wrogów. Wesoły odcinek. Trochę szkoda, że już więcej motywów z "magicznymi nakładkami" nie było, ale wiadomo, bohaterowie mieliby za łatwo.
Kolejny pamiętny odcinek to mega legendarny hicior: "Window Of Opportunity", czyli Jack i Teal'c zostają królami dnia świstaka. Jeden z najśmieszniejszych odcinków wszech czasów. Coś, co można oglądać po wielokroć. A zaraz po nim odcinek "Watergate", który kojarzył mi się trochę z "Solaris". Tzn wodna, "żyjąca" planeta mi się kojarzy. I wreszcie motyw z Rosjanami korzystającymi z drugich wrót: to była jakaś odmiana.
"Scorched Earth" niby dobry odcinek, ale po latach wydał mi się bardzo nielogiczny. Tym razem jednak miałam się skupić na tym, co mi się podoba, więc może go przemilczę. Szkoda, że zauważyłam to, czego nie widziałam wcześniej:(
Właśnie zdałam sobie sprawę, że czwarty sezon obfituje w dobre odcinki. Kolejne moje ulubione to: "Beneath The Surface", "2010", "The Light", "Entity". Czemu nie opisuję ich ze szczegółami? Bo czasem się boję, że jak naprawdę przedstawię dokładnie swoje odczucia, to pomyślicie, że jestem nienormalna. Tzn. pewnie i tak już w ten sposób myślicie, ale nie chcę tego spotęgować. Może tylko napomknę, że w odcinku "Entity" strasznie podobał mi się motyw, jak Daniel próbował się płaszczyć przed istotą, która zawładnęła mózgiem Carter, a Jack nie wytrzymał i powiedział obcemu, żeby spier..., bo jak nie, to zniszczą całą jego cywilizację, a generał Hammond go poparł. To było świetne i moim zdaniem największe pokazanie jaj przez członka SG-1 do tej pory. I obcy oczywiście się przestraszył i spier... I bardzo dobrze. O to właśnie chodzi, żeby czasem pokazać tym kosmitom, żeby sobie nie pozwalali, bo inaczej dostaną łomot sromotny. Żadnego cackania się (sorry, Daniel).
W każdym razie czwarty sezon był najlepszym do tej pory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz