Najbardziej w świętach lubię dwie rzeczy - szykowanie pyszności oraz dekoracje. Tak, wiem, płytka ze mnie osoba, ale właśnie takie coś daje mi radość. Uważam, że powinno się to robić przynajmniej 4 razy w roku, na każde przesilenie, oczywiście w wersji dostosowanej do sezonu, ale to temat na dłuższy wywód, a nie o tym dziś chciałam napisać, więc skupię się na tych ozdobach, które wszyscy dobrze znamy.
Zawsze lubiłam świecące się rzeczy i dalej tak mam, więc światełka na choinkę to podstawa. Ogólnie jestem dość pedantyczna jeśli chodzi o dekoracje, wszystko musi do siebie pasować stylem i kolorem. Wolę światełka jednolitej barwy oraz proste bańki bez obrazków, co najwyżej jakiś brokat może na nich być. Aczkolwiek mam dwie takie fikuśne, które bardzo lubię, bo dostałam je w prezencie: kotek i statek. Mimo fantazyjności barwy mają dość jednolite, bo srebrno-złote i to mi idealnie pasuje, bo w salonie lubię mieć choinkę w tych kolorach. Do sypialni wstawiam sobie taką w żywszych barwach, ale też z dość skromnymi ozdobami. Najbardziej lubię robić sobie siestę przy zaświeconej choince. To takie super odprężające.
Ogólnie lubię patrzyć co się gdzie świeci, nawet w oknach domów. Spacer ulicą, gdy można podziwiać ładne światełka jest dużo przyjemniejszy niż normalnie, mimo chłodu, którego tak nie lubię. Czasem zastanawiam się, jak to jest obchodzić święta w Australii, gdzie jest wtedy lato. Czy ozdoby tam są bardziej dostosowane do sezonu letniego... ach, no i znowu wchodzę w temat dekoracji na inne przesilenia. Cóż, może napiszę o tym coś więcej w innej części. W każdym razie ja nie potrzebuję białych świąt. Ważne, żeby świeciło się dużo ładnych świateł.
"Najbardziej w świętach lubię dwie rzeczy - szykowanie pyszności oraz dekoracje" No to prawie tak jak ja, tylko że ja lubię jedzenie pyszności oraz dekoracje. I też wolę bardziej stonowane ozdoby, o ograniczonej liczbie kolorów, niż kolorowy misz-masz
OdpowiedzUsuń