czwartek, 9 listopada 2017

5 anime, którym nie zdołałam sprostać

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że to nie jest lista złych anime. Moim celem nie jest tutaj krytykowanie tych serii, lecz pokazanie czemu niektóre anime (niekiedy uchodzące za bardzo dobre) nie były w stanie przemówić do mnie na tyle, bym chciała je kontynuować. Chyba każdy z nas miewa czasami takie sytuacje, że ktoś nam coś poleci, a my jakoś nie możemy się wciągnąć. Fragmenty opisów wzięłam z shinden.pl.

1. Junjou Romantica



Na początek Boys Love. Cóż może pójść nie tak z BL? Przecież serie BL to mi z ręki jedzą. Przecież „Gravitation” oglądałam kilka razy, w tym po niemiecku dla urozmaicenia. Wydawałoby się, że i tym razem pójdzie dobrze. Jest sobie taki młodszy koleś, który jest słodki i taki starszy od niego koleś, który jest pisarzem (o, jak w „Gravitation). Przy czym ten pisarz jest zakochany w starszym bracie tego pierwszego... czy jakoś tak. No dobra, może nie do końca jak „Gravitation”, ale liczyłam na to, że klimat będzie podobny. Ale nie jest, przynajmniej tak mi się wydaje, bo obejrzałam jakieś trzy odcinki... i one były nudne. Po prostu. Nic więcej. Nie wciągnęło mnie, nie zainteresowało, postacie były jakieś takie nijakie. I to w zasadzie wszystko.

2. Higurashi no Naku Koro ni



Anime to poleciła mi osoba, do której mam zaufanie i cały czas wierzę, że ono jest dobre, ale wiecie, czasami jest tak, że obejrzycie jeden odcinek i po prostu nie możecie ruszyć dalej, macie blokadę. Przy czym sami przyznacie, opis fabuły brzmi intrygująco: „Lato roku 1983. Maebara Keiichi przeprowadza się do Hinamizawy - niewielkiej japońskiej wioski, gdzie każdy zna każdego, a życie płynie w spokojnym tempie. Chłopiec szybko zaprzyjaźnia się z czterema dziewczętami należącymi do szkolnego koła gier i zabaw. Razem beztrosko spędzają swój czas, jednak wszystko ulega zmianie wraz z nadejściem święta Watanagashi. Okazuje się, że wioskowy festiwal wiąże się z tajemnicami, które nigdy nie powinny być odkrywane. Już wkrótce w Hinamizawie ma dojść do zdarzeń nie dających się wytłumaczyć zwykłą logiką...” Problem leży w tym, że w pierwszym odcinku nie dzieje się praktycznie nic, a do tego w moim prywatnym odczuciu anime wygląda po prostu brzydko. Tak wiem, podobno to dobra seria i mogę was pocieszyć tym, że z całej tej listy, ona ma największą szansę na to, że kiedyś do niej powrócę. Ale już bez pierwszego odcinka.


3. Free



O, seria o sporcie, który jest fajny? No, to się w moim przypadku rzadko zdarza. Gdyby jednak w tym anime rzeczywiście chodziło o pływanie... Cóż, może się mylę, może nie mam racji. W końcu obejrzałam tylko (aż!) jeden odcinek, ale naprawdę odniosłam wrażenie, że pływanie jest tu tylko pretekstem do fanserwisu. I w sumie nie twierdzę, że fanserwis jest zły. Czasem można coś obejrzeć głównie dla golizny. Jednak trzeba mieć do tego odpowiedni stan umysłu, a ja zabierając się za to anime mimo wszystko liczyłam na troszkę więcej. Chyba, że się mylę i później robi się ciekawie, to możecie rozwiać moje wątpliwości.

4. Gintama



Jedna z najwyżej ocenianych serii anime w USA, cóż mogłoby pójść nie tak? Do tego świat brzmi naprawdę zachęcająco: „Sakata Gintoki to samuraj żyjący w czasach, w których samuraje zostali pozbawieni honoru i dumy, zakazano im nawet noszenia mieczy. Akcja nie rozgrywa się jednak w erze Meiji, jak możnaby z powyższego zdania wywnioskować, lecz w jej alternatywnej wersji, w której kultura feudalnej Japoni (kimona, katany, tradycyjne budynki) przeplata się z techniką, jaką znamy dzisiaj, a nawet taką, której jeszcze nie poznaliśmy (telewizja, latające samochody, współczesna broń).” Do tego, jeśli dobrze pamiętam, pojawia się też motyw z kosmitami, więc już dużo do szczęścia nie potrzeba. Z anime też kojarzyłam różne sceny parodiujące inne serie, przez co moja ciekawość osiągnęła wysoki poziom. Obejrzałam dwa odcinki i... coś nie pykło. Nawet ciężko powiedzieć co. Postacie naprawdę przypadły mi do gustu, a dla mnie to najważniejszy element każdej serii. Jak to możliwe, że tyle pozytywnych cech nie wystarczyło? Wydaje mi się, że po prostu rodzaj humoru mnie przerósł. Z japońskim humorem jest tak, że czasem do mnie trafi, czasem nie i tutaj najwyraźniej mamy ten drugi przypadek. Nie twierdzę, że to zły rodzaj humoru, ale jakoś mnie nie ruszył. Bardzo możliwe, że gdyby to była krótka seria, udałoby mi się ją łyknąć, ale że odcinków jest dużo, uznałam, że nie ma sensu się męczyć.

5. Fullmetal Alchemist




Najdziwniejsze zostawiłam na koniec. Czemu najdziwniejsze? No spróbujcie popytać ludzi, którzy siedzą w anime i zobaczcie ile osób stwierdzi, że nie lubi FMA. Zresztą nawet nie mogę powiedzieć, że nie lubię tej serii. Wydaje mi się, że problem tu jest zdecydowanie bardziej złożony. Obejrzałam wcale nie tak mało, bo jakieś kilkanaście odcinków. Czyli więcej niż te wszystkie anime razem wzięte z całej listy. Dlatego naprawdę bardzo, ale to bardzo próbowałam się wciągnąć w tę serię. Ale znowu nie pykło i chyba mam teorię dlaczego. Otóż za FMA wzięłam się w momencie, gdy moje zainteresowanie anime zaczęło iść w kierunku trochę innych klimatów, innego stylu. I wydaje mi się, że gdybym wzięła się za FMA parę lat wcześniej sytuacja wyglądałaby zgoła odmiennie. Ale cóż, wyszło jak wyszło. Nie da się polubić wszystkiego.

2 komentarze:

  1. U mnie chyba nie ma czegoś takiego, że nie mogę sprostać jakiemuś tytułowi z konkretnego powodu. Zwykle przeraża mnie forma, bo o ile chętnie oglądam film, tak gorzej jest mi się zabrać za serię liczącą nawet 12 odcinków. Zwyczajnie nie potrafię kontynuować.
    Z wymienionych przez ciebie znam trzy tytuły. O Free słyszałem od ciebie lub Hiena. Higurashi obejrzałem sezon pierwszy, drugi sobie darowałem. W każdym razie ogląda się lepiej niż czyta mangę. FMA znam dzięki Mir, nawet mi się spodobało, ale jak mówiłem, ciężko mnie zagonić do serialu, także stanąłem gdzieś w środku.
    btw. fajnie, że działasz na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, FMA... jeden z tytułów, które wzbudziły moje zainteresowanie anime. Obejrzałam całe, ale Brotherhood jeszcze czeka. A propos dziwności - pamiętam jak wybałuszyłam oczy, kiedy przeczytałam opis serii: "Fullmetal Alchemist opowiada o dwójce braci-alchemików, którzy transmutowali własna matkę..."

    O Gintamie słyszałam z tylu różnych źródeł, ale nadal niekoniecznie chcę go obejrzeć. Na Junjo Romantica natknęłam się oglądając AMVki bodajże do Hetalii, a Higurashi nie tylko widziałam fragmentami w różnych mhrocznych AMV, ale też swego czasu Animerica zrobiła o nim odcinek.

    No i Hien czasem nawija o Free.

    No cóż, niezły ranking. Wreszcie się blog rozkręca. Zróbmy crossover XD

    OdpowiedzUsuń