Mam czas, wychodzić się nie chce, bo pada, więc pomyślałam, że cosik napiszę. Wezmę na tapetę jakże przereklamowany temat. Ach, marzenia, wszyscy je mamy, prawda? No właśnie ja długo myślałam, że się z takowych wyleczyłam. Uznałam, że skoro mam wszystko, co potrzebne, żeby przetrwać i do tego mogę sobie pozwolić na jakieś przyjemności, to po co mi więcej? Ambitna nie jestem. Jednak po wielu przemyśleniach doszłam do wniosku, że jest coś, czego pragnę, ale jest to tak trudne do zdobycia, że wciąż mam wątpliwości, czy w ogóle osiągalne. Chciałabym... zmienić swoją psychikę. Zabrzmiało dziwnie? Cóż, ciężko to wytłumaczyć. Nawet ja sama nie do końca to rozumiem, ale doszłam do wniosku, że wszystkie moje niepowodzenia wynikają ze mnie samej, a nie z otaczającego mnie świata. Oczywiście środowisko, w którym przyszło mi funkcjonować też nie jest idealne, ale mimo wszystko uważam, że mogłabym wiele, gdyby nie blokady, które tworzy mój własny mózg. Dla przykładu mówiłam już o swojej pisarskiej niemocy. Straciłam moc tworzenia historii i nawet czytanie przychodzi mi z trudem. Nie wiem skąd to wynika, ale przestałam mieć jakąkolwiek wenę. Nie mam pomysłów, nie mam kreatywności i w ogóle mam wrażenie, że to nie tylko tyczy się pisania. Chciałabym tą moc odzyskać, nawet nie po to, żeby wydawać książki, bo już mi na tym nie zależy, ale choćby po to, żeby tworzyć do szuflady. Serio, to by wystarczyło, ale nie da rady i koniec. Jeszcze wszystko byłoby ok, gdyby na to miejsce przyszło jakieś inne kreatywne hobby, ja wiem... rysowanie, czy szycie. Ale nie, przestałam umieć tworzyć i koniec. Bo wiecie, to nie są takie rzeczy, do których można się zmusić. tzn. niby można, ale po co? To ma być pasja, nie obowiązek. Mogę sobie kazać: "Od dziś codziennie rysuję jeden obrazek", ale przyjemności nie byłoby w tym żadnej. Ale dobra, nie chcę się rozwodzić o hobby, bo to tylko drobna rzecz. Generalnie z wieloma rzeczami mam tak, że nie mogę się przełamać, boję się czegoś itp. i naprawdę nie chcę się wdawać w szczegóły, ale po prostu, gdyby moja psychika nie była taka głupia, to myślę, że byłoby mi w życiu dużo lepiej i wielu ciekawych rzeczy mogłabym dokonać.
Wiecie, wiele rzeczy w swoim życiu można zmienić. Można zmienić pracę, miejsce zamieszkania, znajomych, ale zmienić własną osobowość to już nie jest taka prosta sprawa. Jeśli to w ogóle możliwe. Dlatego mogłabym rzucać banałami, że moje marzenie, to podróże, lepsza praca itp. ale uważam, że bez zmiany samej siebie, to wszystko jest na nic.
Właśnie przeczytałam to, co napisałam i myślę, że wyszło z tego niezłe pieprzenie, ale to naprawdę coś, z czym mam problem. Niestety nie do końca wiem, jak to wytłumaczyć (wspominałam coś o nieumiejętności pisania). Po prostu czasem sama tworzę sobie tak irracjonalne problemy, że sama nie wiem, skąd to się bierze, czemu stałam się taką osobą. Kiedyś byłam trochę inna. To znaczy, moja osobowość nigdy nie należała do cudownych, ale w ostatnich latach mam wrażenie, że te negatywne cechy się nasiliły. Jeśli je pokonam, to spełni się moje marzenie, bo wtedy inne rzeczy staną się dużo łatwiejsze. Tylko jak to zrobić? Czary mary by się przydało.
Ja cię rozumiem, bo też ostatnio mam takie wrażenie, że gdybym zmieniła psychikę, to by mi było łatwiej. (Co ciekawe brat mi na Gwiazdkę kupił "W dżungli podświadomości", które było takim sobie poradnikiem).
OdpowiedzUsuńDużo osób w takich przypadkach poleca terapię u dobrego terapeuty. Ponoć pomaga się uporać z własną psychiką.
OdpowiedzUsuń